sobota, 26 października 2013

Chapter 6

Pov Mel

Drogi Pamiętniczku. ♡
Heej, wracam do Ciebie po roku. Dużo się zmieniło, ale ty zapewne wszystko wiesz. 
Zawsze wiedziałeś, więc i tym razem mnie nie zawiedziesz. 
To śmieszne, że przychodzę tylko wtedy gdy jest coś nie tak. 
Gdy mam kłopoty lub potrzebuję kogoś by się wygadać. 
A ty zawsze byłeś. Nie osądzałeś mnie. Nigdy. 
Nawet wtedy gdy robiłam te najokropniejsze rzeczy. 
<Które tak na marginesie dalej robię>
Ale czytałam w horoskopie że w przyszłym czasie
czekają mnie wielkie zmiany. Gazeta była dość droga więc to pewnie prawda. 
Cały dzień nie widziałam Marcela.. I dlaczego mnie to obchodzi?
No ale nie widziałam go. Może go nie było? 
Albo go nie zauważyłam. 
To dziwne, że się nim przejmuję. No wiesz on jest...
Nawet nie wiem jak go opisać! 
Ale zależy mi na jego zdaniu. On jako jedyny mnie nie zna. 
No, on jako jedyny mnie nie ocenia nie znając. 
Większość już to zrobiła, wyciągają pochopne wnioski. 
On nie, przynajmniej mam taką nadzieję. 
Chcę by zobaczył jaka jestem na prawdę. 
Chcę by ktoś polubił mnie. Starą Mel. 
Miłą i troskliwą dziewczynę a nie to czym jestem w szkole. 
Ona siedzi we mnie i czeka na moment ujawnienia się. 
Ja też czekam. Na czas w którym nie będę wieczorami płakać. 
Tak, płaczę.
Czytając hejty na moim asku, czytając tweety do mnie, 
czytając komentarze na fotoblogu. 
Ale nie mogę dać tego po sobie poznać. Nie mogę okazać słabości. 
Muszę udawać że mnie to nie obchodzi. 
Chodzi z podniesioną głową i dawać im satysfakcji. 
Ja tylko chciałam by ktoś się mną zainteresował. 
Chciałam tego za wszelką cenę. Ale ta cena jest za wielka. 



Siedziałam na blacie kuchennym machając nogami. Spędzała właśnie miłe chwile z bratem. I było by bardzo nie fajnie, gdyby ktoś przerwał te nasze wspólne milczenie. Sięgnęłam po paczkę orzeszków i powoli zaczęłam przeżuwać. I ta rodzinna atmosfera.
-A więc....-zaczął- Jak tam w szkole?-zapytał
-Dobrze-powiedziałam. Zgubiliśmy tą nić porozumienia. Jakakolwiek by ona nie była, już jej nie ma.-A u Ciebie?
-Też-mruknął-To co dziś oglądamy?-zapytałam. Wieczorami siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś film. Tylko dlatego żeby inni myśleli jakim to cudownym rodzeństwem jesteśmy.
-Nie wiem obejrzeliśmy już prawie wszystkie-powiedział. "Nie możliwe jest obejrzenie wszystkich filmów"
-To obejrzymy gotowe na wszystko. Od pierwszego sezonu-uśmiechnęłam się
-No chyba nie-jęknął na co się zaśmiałam- Jak tam twój projekt?-zapytał złośliwie
-Nie wiem. Nie było go dzisiaj w szkole.  Może nie chciało mu się przyjść. Ale nie to Marcel to na pewno nie to. Albo ma jakiś konkurs? Tak możliwe ale inni byli. Może jest chory. A co jak mu się coś stało?-zaczęłam panikować, a w głowie pojawiały mi się najciemniejsze myśli
-Daj spokój po prostu go nie było-wzruszył ramionami "TO NIC STRASZNEGO?!"
-Cokolwiek-mruknęłam <z wielkim trudem> opanowana,
-Poczekaj tu-powiedział i pobiegł na górę. Ja na prawdę miałam go już dość i chciałam iść do siebie. Iść do pokoju i narzekać na górę pracy domowej. Zaczęłam układać sobie dalszy plan działania.
-Jestem-powiedział i położył zieloną książkę na stole. Zaszczyciłam go spojrzeniem i mruknęłam zmęczona. Znowu chce bym odwaliła za niego zadanie. Zasadnicza różnica między mną a moim bratem jest prosta. Ja jestem mądra a udaje głupią, a on jest głupi a udaje mądrego. Zeskoczyłam z blatu i zabrałam ćwiczenia po czym poszłam do siebie. Teraz to podwójnie narzekałam na lekcje. Wiem, że bez tej gadaniny dawno bym to wszystko zrobiła. Ale ja po prostu lubię narzekać. Narzekać, jęczeć, skarżyć się, marudzić.
Otworzyłam książkę Josha na zaznaczonej stronie. Tą ich matematyczkę pogięło dziesięć zadań? A co ja nie mam co robić? Mój brat jest ode mnie starszy o trzy lata. A jakimś dziwnym cudem ja rozwiązuje jego zadania ze STUDIÓW. Co on studiuje że ma takie łatwe zadania z matmy? Albo to oni mają zaniżony poziom albo to ja jestem nadmiernie mądra. Wybieram tą drugą opcję.
Szybko uporałam się z tą jego matematyką i zabrałam się za zadania z historii. Skończyłam lekcje i poszłam się wykąpać. Prawdziwy dzień popularnej dziewczyny. Wysuszyłam włosy i walnęłam się na łóżko. Czy wszyscy czekają aż przy moim nazwisku pojawi się zielona kropka? Odczekałam minutę, żeby nie było że nie mam życia , i odpisałam kilku osobom. "Tak to bardzo interesujące, że masz nową fryzurę Sel" "Van, na prawdę mi przykro że twój chomik zdechł" "Aaron super że Alx wreszcie do Ciebie zagadał" "Mam tylko małe pytanko. Co mnie to obchodzi?" 

POV Louis 
Siedziałem u Jen i męczyliśmy kolejne rozdziały. Ta praca jest naprawdę bezsensowna. Tracimy tylko czas. Spędzanie czas z Jen jest męczące. Ona jest inna. Cicha, delikatna a jednak ma wredne spojrzenie. Wszystko mnie swędziało po treningu. Bo przez "napięty" grafik brunetki zaraz po meczu przyjechałem do niej. Nie wziąłem prysznica, jedynie się przebrałem. Czuję się brudny i na pewno śmierdzę. Dziewczyna co jakiś czas otwiera usta jakby chciała coś powiedzieć lecz szybko je zamyka nic nie mówiąc. Cały czas mam dziwne wrażenie że o czymś zapomniałem. Tylko nie wiem o czym. Czytałem kolejne linijki tekstu. Co drugi wyraz był niezrozumiały. Nie znam nawet polowy słów z tej książki. Kto to pisał?!
-Nie rozumiem ni słowa-powiedziałem zamykając książkę.
-Weź słownik i poszukaj tego wyrazu-powiedziała nie odrywając się od czytania. Że co mam niby wziąć?-To taka książka gdzie są znaczenia wyrazów-powiedziała powoli. Przecież nie jestem idiotą...chyba
-Nie możesz sprawdzić w necie?-zapytałem przerażony myślą o kolejnej książce
-Nie-powiedziała czerwieniąc się. Czemu ona się czerwieni. Pornole ma tam nagrane?
-Rumienisz się-zaśmiałem się na co się naburmuszyła
-Nie prawda-mruknęła. Wstała i wzięła laptopa kładąc go na swoich kolanach. Kliknęła coś i mi go podała. Ma wstydliwą tapetę. Wszedłem w przeglądarkę i wpisywałem trudne słowa.
Te definicje nie mogły być bardziej tajemnicze? Mógłby ktoś przełożyć to na normalny język. Wyszło na to że wyszukiwałem też słów z definicji. Z ciekawości zajrzałem w jej pliki. Tak jestem chamem. Ale cóż, musiałem wiedzieć. "M" . Bosz ona ma tysiąc zdjęć Marcela. Ma jakąś obsesję. Na prawdę nie sądziłem że może być bardziej dziwna. No cóż zaskoczyła mnie. "spiknąć Marcela i Jen" o tym miałem pamiętać. No to teraz nie mam wątpliwości że nam to wyjdzie. I koniec z tymi trudnymi słowami! Szybko wyłączyłem pliki żeby niczego nie zauważyła. Niczym ninja. Za dużo trudnych słów, za dużo. Chyba jestem mniej inteligenty niż sądziłem. 




Nie piszę pamiętnika to notes
w którym zapisuję przemyślenia. 
Więc nazywam się Marcel Styles. 
Po rozwodzie rodziców
 przeprowadziłem się z mamą do innego miasta. 
Zmieniłem szkołę, zachowanie i styl. 
Dawny ja został w tamtej szkole. 
Został ten chamski chłopak. 
Miałem dość tego że ludzie oceniają po wyglądzie. 
Chciałem poznać kogoś kto polubi mnie 
za to jaki jestem wewnątrz. Nie na zewnątrz. 
Więc jestem ciamajdą. 
Ubieram się tak, zachowuję się tak 
i mówię jakbym miał wiecznie zatkany nos. 
To wkurzające, nawet mnie on drażni. 
Dawny ja nie zwróciłby uwagi na takiego mnie. 
Więc, robię projekt z szkolną zołzą. 
Sama się tak nazwała. To nie moje słowa. 
 Za bardzo przypomina mi moje dawne towarzystwo.
Nie lubię jej.  
Między innymi dlatego się przeprowadziłem. 
Miałem dość tych pustych panienek. 
Twierdzących że wygląd jest najważniejszy. 
Ale pomimo tego nie będę jej oceniał, tak jak inni. 
Wiem jak to jest gdy ludzie tak robią. 
"Nienawidzą Cię nie znając" 
Może uda mi się ją trochę poznać. 
I wyrobić swoją opinię. 
Bo jakoś nie za bardzo chce mi się wierzyć 
w te pogłoski na jej temat. 
Niektóre są na prawdę śmieszne. Ludzie to potrafią wymyślać. 
Dziwi mnie ta nienawiść innych dziewczyn 
w stosunku do niej. I to wszystko przez jakiegoś chłopaka. 
Ten koleś ma mózg jak warzywo. 
A i tak wszystkie na niego lecą. 
Kilka miesięcy temu było to logiczne. 
Teraz jest głupie. I bardziej płytkie niż mogło by się wydawać. 
"Jest wredna, płytka, samolubna, humorzasta, 
gwiazdorzy, złośliwa"
Ale wiesz o niej tylko tyle co zaobserwowałeś. 
Może i nie wywiera najlepszego wrażenia. 
Mówisz że jest płyta oceniając ją po wyglądzie,
to takie głębokie. 

Wcale nie uważam że pisanie NOTESU jest babskie!

___________________________
POWIEM WAM JEDNO: NIE WYCIĄGAJCIE POCHOPNYCH WNIOSKÓW :D
Mam nadzieję że rozdział się w miarę podoba i nikogo nie zawiodłam. 
KOMENTUJCIE XXX

sobota, 19 października 2013

Chapter 5

Blondynka siedziała i grała sama ze sobą w kółko krzyżyk. Lol. Melody znowu wygrała! Kątem oka, raz na jakiś czas spoglądała na pracującego Marcela. Kolejny dzien spędzony z chłopakiem. Środa.
-Skąd jesteś?-zapytała dziewczyna odkładając długopis
-Co masz na myśli?-zapytał zmieszany. "On coś ukrywa...Ja to wiem"
-No, doszedłeś  w tym roku..-wyjaśniła
-A...No tak, przeprowadziłem się z mamą-wyjaśnił
-Czemu?-dopytywała. Tak, musi wiedzieć wszystko o wszystkich.
-Mama dostała tu pracę...Nie chciałem mieszkać z tatą...tak jakoś-powiedział po woli, uważając by nie wyjawić za dużo.
-No tak. Niech zgadnę pierwszą osobą która cię powitała była Nelson?-zapytała choć doskonale znała odpowiedź
-Tak-przytaknął
-No cóż ona zawsze się wszędzie pcha-mruknęła dziewczyna pod nosem-No wiesz myśli że zajmie moje miejsce. Ale wiesz co? Nic z tego! Prędzej ta szkoła spłonie niż ona będzie rządzić tą szkołą.  -wyrzuciła z siebie- Myśli że jest niby taka fajna bo jej tatuś wybudował połowę tej szkoły. Ale i tak nikogo to nie obchodzi!
-Jak długo czekałaś by to powiedzieć?-zapytał chłopak odrywając wzrok od zapisanych kartek
-Sporo-przyznała-Ok, więc z kim gadałeś pierwszego dnia?-zapytała ponownie- Nelson się nie liczy-ostrzegła
-Hmmm...Jen-powiedział poprawiając okulary
-Rosanne?-zapytała marszcząc czoło
-Tak, to ta co robi projekt z Louisem-wyjaśnił wracając do pisania
-Aaa...Czekaj! Skąd to wiesz?-zapytała podejrzliwie
-Wieści szybko się rozchodzą-mruknął
-Tsa, powiedzmy że ci wierzę-cmoknęła- Co dalej?-dopytywała
-No cóż...zaczęli mnie prześladować-powiedział bez uczucia. Jakby to miało wywrzeć na niej wrażenie
-Aaa-mruknęła
-Skoro znasz moją "historię"-zrobił cudzysłów w powietrzu-Teraz ty opowiedz...
-Jak zostałam zołzą?-zapytała ze śmiechem. "Jak powiem tak to może się wkurzyć. Powiem nie to ją okłamię...Przemilczmy to" - No więc tak. Znasz mojego brata?-zapytała
-No tak...
-No, kilka miesięcy przed rozpoczęciem liceum zaczęłam się kręcić wokół jego znajomych. No wiesz, był sportowcem więc poznałam cały skład cheerleadek. No i tak jakoś w połowie wakacji każdy chciał mnie poznać. No i wiesz starszy rocznik żałował że są tacy starzy i zazdrościł młodszym-powiedziała niby od  niechcenia a jednak z wyższością- I tak oto w skrócie stałam się w szkole zołzą-powiedziała z uśmiechem
-W szkole-powiedział chłopak
-Tak. Nie ważne. W ogóle czego ty ode mnie chcesz?!- "Boże kobieto..."
-Na prawdę nie rozumiem tej Pięknej-jęknęła dziewczyna po chwili ciszy.
-W jakim sensie?-zapytał. "Ma katar? Czy to jego naturalny głos?"
-Czemu godziła się pojechać do domu tego potwora?
-Cóż tego się dowiemy-mruknął chłopak
-Oboje znamy to na pamięć-przypomniała mu
-No cóż ja wiem, ty musisz to jeszcze zrozumieć-powiedział uśmiechając się lekko
-Skoro wcześniej nie zrozumiałam to czemu nagle teraz mam zrozumieć?!
-To zależy od punktu widzenia. No i jakbyś nie zauważyła rozkładamy każdy rozdział na części pierwsze-przypomniał jej
-I w ten sposób odkryjemy drugie dno tej książki?-zadrwiła
-Wszystko możliwe
-Hmmm, no ale czemu ona chciała różę? Tylko róże?!-dziwiła się
-No wiesz skromność, łagodność te sprawy-powiedział po woli bojąc się wywołać gniew u dziewczyny. Nie spodziewał się że za miast się wściec dziewczyna zostanie urażona. Dotykały ją złośliwe komentarze, wyzwiska ale nie mogła dać tego po sobie poznać. Uznawała że tak po prostu muis być.
-Cokolwiek-mruknęła
-Na tym to polega. Na tej jej delikatności, niewinności...Ogólnej dobroci i miłości-zaczął ale dziewczyna miła dość. Wzięła swoje rzeczy i bez słowa wyszła z pokoju. Lekko trzaskając drzwiami. Mówiąc łamanym głosem "Nie znasz mnie". W sumie nie była do końca pewna czemu to zrobiła.Czy to ją uraziło? "Dziwne uczycie" Wsiadła do auta i odjechała powoli. Nie chciała by ktokolwiek się o tym dowiedział. "Muszę ogarnąć cycki i wrócić do "siebie"" Boli ją. To całe udawanie. To całe sukowanie. To że niektórzy patrzą na nią z pogardą, nie znając jej. Nikt jej nie zna. Jedynie Lou zna ją w połowie a ona go. Są inni. Każdemu się wydaje że ich zna. No cóż prawda jest zupełnie inna. No i może kiedyś wyjdzie na jaw. Może w przyszłej przyszłości...
  Chłopak siedział zdziwiony na sowim miejscu. "Co tu się właściwie stało?" Dlaczego Melody wyszła?
Co ją zezłościło? Może ona nie jest taka na jaką wygląda. Być może jest zupełnie inna. Tylko czemu nie chce tego pokazać? Nie tracąc więcej czasu na rozmyślanie kończył prace.
Telefon chłopaka zabrzęczał, co było dość dziwne. Gdyż było po 16 a starzy znajomi piszą, dzwonią po 19.
"Wybacz że tak wyszłam. Nie wiem co mi się stało Mel xx"
Po pierwsze: Skąd ona ma mój numer?!
Po drugie: Po co mi to napisała?
Po trzecie: Czemu jest miła?
Odpowiedź na pierwsze: Ta szkoła nie ma przed nią tajemnic. Kolejne pozostają jak na razie bez odpowiedzi.

Nikt nie wiedziała jaka Melody jest naprawdę. Nikt nie zdawała sobie sprawy co ukrywa i jakie to istotne. Nikt jej dobrze nie poznał. Cóż, nikomu na to nie pozwoliła. Nie zdawała sobie też sprawy jak mało różni się od Pięknej. Czy ujawni swoją bajkową postać?


Jen nerwowo przygryzała długopis patrząc na Louisa.
-Czego chcesz?-zapytał pod irytowany chłopak
-No bo wiesz...Tak sobie...To znaczy...No wiesz..-zaczęła "Jak ja nie lubię niezdecydowanych dziewczyn"
-Ty co?-zapytał, trochę ostrzej niż miał w zamiarze
-Ech-westchnęła- Już nie ważne-mruknęła i wróciła do gryzienia długopisu. "Co ja miałam mu powiedzieć? On nie pamięta nawet mojego imienia. A poza tym czemu miałby mi pomagać. Kurde ale sama nie dam rady. Pytanie brzmi "Co mam zrobić by poderwać Marcela?" W życiu tego nie wypowiem. Nie ma szans. Boże jestem do niczego. A może jakimś dziwnym cudem to on do mnie podejdzie? Tak, zdecydowanie czekam na cud."
-Dlaczego każdą nam to robić?-jęknął chłopak rzucając długopisem o ścianę. Brunetka zmroziła go spojrzeniem. Nie chodziło tu o długopis rzucony w JEJ ścianę. Pytał się o to już ponad 50 razy.
-Odpowiedź się nie zmieniła-powiedziała najbardziej spokojnym tonem jakim w tej chwili potrafiła.
-Ja dalej nie widzę w tym sensu. Czego to ma nas  nauczyć?-pytał...po raz kolejny
-Tego się dowiemy-powiedziała spokojnie
-A jak nie?-jęknął
-Boże Louis zamknij się i nie marudź- "Czemu mi się podoba ta jej zaborczość?!" Chłopak potrząsnął głową wypędzając myśli i wreszcie zamilkł.

Blondynka siedziała w "szkolnej" kawiarni czekając na Lou. Przyglądała się swoim różowym paznokciom rozmyślając o dzisiejszym dniu. Czemu wysłała mu tego sms'a? Co jej to dało? Z rozmyśleń wyrwało ją chrząknięcie. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się na widok bruneta. Biała koszulka i ciemne dżinsy. Mało orginalne ale stylowe.
-Co tam?-zapytał oplatając ją ramieniem. I te spojrzenia.
-W miarę dobrze-lekko się uśmiechnęła-Dobra-wyprostowała się-za jakiś tydzień jest ta impreza retro-powiedziała z dzikim uśmiechem
-Nooo-mruknął chłopak
-Tak pomyślałam że może by tak spiknąć Marcela i Jen-uśmiechnęła się
-Ale czemu?-zdziwił się chłopak
-No wiesz Marcel mówił że jako pierwsza odezwała się do niego Jin-powiedziała
-Jen-poprawił ją
-Nie ważne-machnęła ręką-ona nic o nim nie mówiła?
-Czemu by miała. Przecież się nie znamy. Ledwo ja znoszę-mruknął
-No nie ważne. Wypytaj ją-poprosiła
-Czemu Ci tak na tym zależy ?
-Bo jak się polubią. Będą chcieli spędzać więcej czasu razem...Na przykład robiąc nasze projekty-poruszała brwiami
-Podłe ale pomysłowe-zaśmiał się brunet przytulając dziewczynę
-Trzeba tylko jeszcze ten plan wcielić w życie-powiedziała niczym James Bond


_________________________________
Hej <3 Mam nadzieję że się podoba trochę krótki ale dajcie mi się rozkręcić ;*
CZYTASZ KOMENTARZ

sobota, 12 października 2013

Chapter 4

*Jen*
Siedziałam w pokoju czekając aż przyjdzie moja Megan. Gapiłam się w sufit wystukując jakąś afrykańską melodię. Wreszcie drzwi się otworzyły i stanęła w nich ta znajoma gęba.
-Hej klopise-przywitała się
-No hej
-Co jest?-zapytała siadając obok mnie na łóżku
-Nic-wzruszyłam ramionami, wiedząc o co jej chodzi. Ale jakoś nie miałam ochoty o tym mówić, szczerze nie bardzo mnie to obchodziło
-Taak? Robisz projekt z największym ciachem w szkole! I mówisz nic!-wydarła się akcentując "nic"
-A co ma być?-spojrzałam na nią, ona się tak fajnie wścieka
-A bo ja wiem to ty z nim byłaś-powiedziała trochę spokojniej
-Zazdroszczę Melody..-powiedziałam z westchnięciem zmieniając odrobinę temat
-Jak każda - przyjaciółka również westchnęła- Spotkać się z Lou...-zaczęła choć mi chodziło zupełnie o coś innego
-Nie nie o to mi chodzi!-zaprzeczyłam
-Ta jest bardzo ładna-przyznała, dalej pudło
-Też nie-pokręciłam głową-Robi projekt z Marcelem-jęknęłam, oświecając ją
-Marcel?! Serio? On ci się nadal podoba-zaśmiała się
-Tak, jest w nim coś intrygującego...-zaczęłam
-Och i ten żel-zaczęła się nabijać
-Nie śmiej się z niego-skarciłam ją
-Wybacz ale na serio ty go widziałaś?-nie mogła powstrzymać śmiechu "Serio, Meg?!"
-Tak i wiesz co mam zamiar pójść z nim na tą "imprezę Retro"-powiedziałam pewna siebie robiąc cudzysłów w powietrzu.
-Nie podejdziesz do niego-spojrzała na mnie z pod byka "Tak, i tu ma rację. Jestem dość wstydliwa" 
-A może nie będę musiała...?-zaczęłam z przebiegłym <tak mi się przynjamiej wydaje> uśmiechem
-O czym ty mówisz?
-Może Melody go zapyta?-uśmiechnęłam się
-Czyli do Melody podejdziesz a do Marcela już nie?!
-Nieee, Lou się jej spyta....

Melody siedziała znudzona na lekcji. "Czekam na dzień aż przyda mi się to w prawdziwym życiu". Pani Smith od trzydziestu minut omawiał jeden z "najprostszych" doświadczeń chemicznych. Dziewczyna miała z tond idealny widok na boisko szkolne. Nie ważne że luty a na dworze pizga, wytrwali piłkarze urządzili sobie trening na boisku.
 Facetka od chemii tłumaczyła coś używając niezrozumiałego języka. Więc wszyscy siedzieli cicho co jakiś czas mrucząc "Tak" lub kiwając głowami.
   Melody bacznie obserwując rozgrzewających się chłopców myślami wybiegała na bal wiosenny. Najważniejsze wydarzenie w ciągu roku. Królowa balu zapewniała sobie tym zwycięstwem wieczną popularność. Powierzchowny konkurs bez żadnych wartości ale i tak każda chciała go wygrać. Każda skrycie chciała by ta plastikowa korona zabłysnęła na jej głowie. No cóż, w tej szkole tą koronę pani Harris miała zagwarantowaną. Liczył się wdzięk, klasa, wygląd zewnętrzny i ogólne prezentowanie się. U chłopców było to bardziej uproszczone. Zwykle wygrywał szkolny król sportu. Nic nadzwyczajnego. Dla nich nie było to aż tak ważne. Zazwyczaj takie konkursy uwalniały w dziewczynach całą zdzirowatość i chamstwo. W tym czasie obowiązywało prawo dziczy. Może i na zewnątrz zachowują pozory dam dworu ale w środku są niczym jaskiniowcy.
   "Święta trójca" podążała z wyższością na szkolną stołówkę. Rozmawiały ze sobą śmiejąc się cicho i subtelnie. Jak to przystało na damy dworu a raczej korytarza, jakkolwiek to zabrzmi.
Z na w pół pustymi tackami usiadł na scenę, na swoje stałe miejsca. Scena to podwyższenie w stołówce, na które zasiadali wyłącznie popularni. Ale na prawdę, co było fajnego w jedzeniu na scenie? W sumie tu nie chodziło o same podium, tu chodziło o udowodnienie swojej wyższości i lepszości.
Ludzie przy stolikach siedzieli grupami. A raczej gromadami. Jak w naturze.

-I co z tym waszym projektem?-Elena posłała Melody drwiące spojrzenie
-A co ma być. Napisałam ten rozdział dam mu to i trzeba będzie robić kolejne-westchnęła poprawiając włosy
-Czyli kolejny wspólny dzień?-zaśmiała się
-Na to wygląda-mruknęła
-A wiecie że podobno chomiki nie zadają się z psami?-wypaliła Rose-Ale to dziwne bo mój pies lubi te szczury-głupio się zaśmiała. "Rose Linton okaz z rodziny plastików z grupy bez mózgów" 
-Ro, o co ci w tej chwili chodzi?-zapytała Elena
-O Melody i Marcela-wyjaśniła
-Mogłabyś nas dopuścić do swojego toku myślenia?-poprosiła Mel
-No bo ty jesteś takim psem-wyjąśniła powoli "No dzięki" -A Marcel jest takim chomikiem. Nie pasujecie do siebie-wzruszyła ramionami
-Dobra pogubiłam się-oznajmiła brunetka i wstała od stołu. Resta poszła w jej ślady i po chwili godnie  opuściły stołówkę. Zatrzymały się przy szafkach, nie jest to raczej zaskoczeniem, że mają szafki obok siebie. No i oczywiście nie trudno je zauważyć. Fioletowa farba na szafce Eleny, różowa na Rose a jasno kremowa z drobinkami brokatu Melody. W szafce obowiązkowo lusterko, jakieś szmaty...bardzo drogie szmaty...na ewentualne przebrnie się. Kosmetyczkę, a w niej tylko najważniejsze produkty oczywiście. Zdjęcia, magnesy, kalendarze...No cóż, w typowa dziewczęca szafka.
-Mam gruby tyłek?-zapytała się Elena. Serio, kobieto nie masz większych zmartwień?!
-El, jesteś jedną z najchudszych osób jakie znam-zapewniła ją Melody
-Ale tyłek...-jęknęła ukradkiem spoglądając na swoje tyły
-Jest kobiecy-przerwała jej stanowczo blondynka


Marcel siedział na matematyce wsłuchując się w bełkoczenie pana Browna. Myślami wybiegał do swojego dawnego życia. Zaskakujące jak wiele zależy od naszego wyglądu zewnętrznego. Jak trudno funkcjonować z takim wyglądem. Ludzie są strasznie powierzchowni. I to jest straszne, nie ma znaczenia jaki jesteś liczy się okładka. Brzydkie okładki są samotne. Ale o to w tym chodziło. By znaleść prawdziwych przyjaciół, nie patrzących na wygląd tylko na to co w środku. Na twoją osobowość, wartości i cechy. Lecz to okazało się trudniejsze niż to sobie wyobrażał...

sobota, 5 października 2013

Chapter 3

-Nie zrobiłeś tego! Nie-syczała Melody "wachlując" się mokrą koszulką. Ciecz lekko poparzyła jej skórę ale nie to się teraz liczyło. Ważne było, że zniszczył jej ulubioną koszulkę, ulubioną białą koszulę...No po prostu koszulkę.
-Przeprasza, tak bardzo przepraszam. Nie chciałem- jąkał Marcel "No to się zacznie" pomyślał. Chłopak spodziewał się awantury, wyzwisk, "bitwy" wszystkiego poza tym co się stało.
Dziewczyna zapięła swoją fioletową bluzę i spojrzała na niego kamiennym wzrokiem.
-Na jutro przyniosę Ci rozpisany 5 rozdział-powiedziała spokojnie, zabrała torbę, kurtkę i notes. I wyszła, zostawiając osłupiałego chłopaka.
-Co tu się właściwie stało?-zapytał sam siebie gdy drzwi się zamknęły.
    "No to się będzie dziać" blondynka zaśmiała się w duchu. Rzuciła torbę na siedzenie pasażera i wsiadła do swojego czerwonego samochodu. Nucąc najnowszy kawałek Rihanny, Melody dojechała do domu.
Przed garażem stał BMX Josh'a. Auta państwa Harris nie było co oznaczało że dalej są w pracy. Jedyne czego blondynka nie cierpiała bardziej niż znoszonych rzeczy był jej brat. Starszy, wkurzający brat.
 Westchnęła i otworzyła drzwi. Szybkim tempem pokonała schody i weszła do swojego pokoju. Zdjęła brudną koszulkę i wrzuciła ją do kosza. No oczywiście, po co wyprać lepiej wyrzucić. Ubrała czarną bokserkę i ciepłe kapcie. Z salonu na dole roznosił się śmiech Josha i jego "cudownych" kumpli.
Zejście na dół było konieczne, w celu dojścia do kuchni.
Kuchnia=żelki
Żelki=radość 
Krótka piłka.

*Melody*
Zeszła na dół. Przystanęłam w przedpokoju przeglądając się w lustrze. Uwielbiam te dżinsy, mój tyłek wygląda w nich idealniej. O ile to w ogóle możliwe. Przeczesałam włosy palcami i pewnym siebie krokiem przeszłam przez salon. Oczy kolegów Josh'a od razu spoczęły na mnie. Nie lubiłam tego. Było to dziwne a zarazem fajne. Choć czasem przerażające i przytłaczające. Nie, no dłużej nie zniosę widoku śliniącego się James'a
-Josh, ogarnij kolegów-powiedziałam wchodząc do kuchni. Nie usłyszałam odpowiedzi zamiast tego w kuchni pojawiła się cała "banda". Ech, jak bardzo chciałam wtedy wyjść..
-Jak tam twój kujonek?-zapytał złośliwie się uśmiechając
-Skąd wiesz?-zdziwiłam się
-Siostrzyczko, wszystko o tobie roznosi się bardzo szybko-pokręcił głową. Ha, ja fejm!
-Taaak-przeciągnęłam "a"-Wylał na mnie kawę-odparłam bez emocji. 
-O nie! Wylał na ciebie kawę!-sztucznie dramatyzował Andrew
-Żyje jeszcze?-zaciekawił się Mike
-Tak żyje-powiedziałam wyciągają paczkę żelków z szafki. Włożyłam żelki pod pachę i bez słowa wyszłam z kuchni.
-Twoja siostra to laska!-usłyszałam jeszcze James'a
-Nawet się do niej nie zbliżaj-ostrzegł go Josh. Pokręciłam rozbawiona głową. Po co mi jakiś tam Mike, mam Louisa. Najpopularniejszego chłopaka w szkole. Spotykając się z nim uzyskam zazdrość, nienawiść i podziw u innych dziewczyn.


"Ładny dom". To było pierwsze stwierdzenie Jen po przekroczeniu progu, domu pana Tomlinsona. Weszli po krętych schodach do pokoju chłopaka. Miał czysto w pokoju, dziś wyjątkowo. Zielone ściany, puchary, medale, dyplomy porozwieszane po ścianach. Zwykły pokój nastolatka. Zwykły pokój niezwykłego nastolatka. Chłopak zamknął drzwi zażenowany, że musi z nią spędzać czas. Nie była najgorsza ale i tak stokroć wolał spędzać czas z kumplami lub ewentualnie z Mel.
-Zdjęcie Melody? Serio?-zapytała wskazując zdjęcie w ramce.
-Tak. A co?-wzruszyłem ramionami
-Nic-zmieszałam się- Gdzie ono było robione?-zapytała.
-Na obrzeżach miasta-powiedział wymijająco. Było to zaskoczenie. Wszyscy byli pewni że tych dwoje spotyka się jedynie w szkole i może czasem do siebie piszą. Jak różna była rzeczywistość.
-Dobra zaczynajmy chcę mieć to z głowy-powiedział i otworzył książkę na pierwszym rozdziale-Nie no serio, dlaczego księżniczki!-krzyknął chłopak po pięciu minutach czytania
-A bo ja wiem! Logika nauczycieli-odpowiedziała brunetka przewracając kartkę.
-Nie chce mi się tego czytać to nudne-jęknął
-Tak masz rację-potwierdziła dziewczyna i zamknęła książkę-Mogę się coś ciebie spytać-zapytała dziewczyna po chwili krępującego milczenia
-Nu-mruknął chłopak
-Czy Melody na serio jest fotomodelką? Niektórzy mówią tak inni nie..?
-Tak jest fotomodelką-powiedział wzdychając-Wpisz sobię Melody Harris w google to ci wyskoczą jakieś zdjęcia-wzruszył ramionami patrząc w okno
-Dobra-powiedziała cicho dziewczyna. I znów krępująca cisza. "Może spytam o jakiś mecz? Nie, to będzie głupie.." 
-Słyszałaś o tej imprezie retro?-zapytał wyrywając dziewczynę z zamyślenia
-Tak, ale to dopiero za dwa tygodnie-odpowiedziała

"Cześć Mels co tam u cb? ;3"
"Może być ale ten kujon zniszczył mi bluzkę! Grr"
"W jaki sposób?"
"Wylał na mnie kawę.."
"Frajer!"
"Tak...Um...Elena?"
"Tak? ^^"
"Idziesz na tą imprezę RETRO?"
"TAK! Zapowiada się cudownie! *o*"
"Trzeba będzie iść na zakupy! ;*"
"Jutro po treningu?? ;D"
"Pewnie! Nie mam zamiaru spędzać kolejnego popołudnia z tym debilem!!"
"Ok, to umówione. Branoc <3"
"Dobranoc Els"

*Jen*
Ta, jasne Harris fotomodelką! Proszę was koń byłby lepszym modelem!


Nie dobra cofam ona jest prześliczna. Na żywo cudowna przed obiektywem królowa!



_______________________________________________________________
Wyłudzam komentarze ;D