piątek, 28 marca 2014

Chapter 22

Pov. Melody

Podniosłam głowę znad ramienia chłopaka. Pierwsze co zobaczyłam to zazdrosne, wrogie spojrzenie Eleny. Gdyby wzrok mógł zabijać, byłabym martwa i to nie tylko przez brunetkę. Czułam na sobie wzrok całej sali i po raz pierwszy się trochę krępowałam. Po raz pierwszy bycie w centrum uwagi mnie onieśmielało i nie do końca pasowało.
-Spokojnie-chłopak szepnął mi do ucha, chcąc dodać otuchy co odrobinę pomogło. Czułam ręce chłopaka na biodrach, przez co mogłam zapomnieć o całym świecie.
W tym momencie dotarło do mnie to co się wydarzyło. Marcel. Mój Marcel. Cichy, spokojny, nękany, gnębiony Marcel. Został królem balu, którym zwykle zostaje najpopularniejszy chłopak w szkole lub obecnie najlepiej ubrany. Został nim Marcel. Chłopak, z którego się śmiano, zaskakujący obrót wydarzeń.
Choć bez wątpienia, jest teraz najprzystojniejszym chłopakiem w sali. Jestem bardzo ciekawa ile osób pamięta, kojarzy "dawnego" Styles'a. Ile dziewczyn, które się z niego śmiały, teraz o nim marzy.
Taka Elena, dla przykładu.
Piosenka skończyła się a światła, które skupione były na nas rozproszyły się po sali. Spojrzałam na chłopaka, który słodko się uśmiechnął. Wszyscy widzieli jego wygląd, a dla mnie on nie miał znaczenia, ja widziałam jego osobowość, jego wnętrze. Widziałam w nim moją niezdarę, która teraz mnie onieśmieła.

Pov. Jen

Czułam się dziwnie w takim towarzystwie. Oni wyglądali tak idealnie, a ja, jak to ja.
Siedziałam z Louis'em przy tym "fajnym" stoliku. Dziewczyny w idealnych fryzurach, paznokciach
i sukienkach. Chłopaki w dopasowanych garniturach i błyszczących butach. Nie pasowałam tam. Nie czułam się zbyt komfortowo lecz mam nadzieję że nie było po mnie tego widać. To była dość dziwna sytuacja.
   Mam też dziwne przeczucie, że Louis się mnie wstydzi. Co prawda, przedstawił mnie jako swoją dziewczynę, na co zostałam obdarzona pogardliwym spojrzeniem towarzystwa. Tańczył ze mną i ciągle trzyma mnie za rękę, lecz i tak mam takie przeczucie. Choć nie powinnam. Tak?
    Widziałam Marcela i Mel. Wyglądali razem razem cudownie, on wyglądał. Ciężko było go poznać.
Co jakiś czas zerkałam na chłopaka i zauważyłam, że nie tylko ja to robiłam. Jestem ciekawa czy sam sprawił sobie tą metamorfozę, czy pewna blondynka brała w tym udział.
Cały czas próbowałam wkręcić się w rozmowę dziewczyn, ale coś mi nie wychodziło. Nie mam pojęcia o wielu "babskich" rzeczach, nie oglądam seriali, nie wiem co jest modnie i nie mam bladego pojęcia kim jest jakiś Jamie Campbell Brower. 
Pozostało mi słuchanie i śmienie się razem z nimi. To zdecydowanie nie moje miejsce. To miejsce Mel.
   Dyrektor poprosił o uwagę chcąc ogłosić króla i królową balu. Dziewczyny z piskiem zerwały się z krzeseł i z entuzjazmem podbiegły do sceny.
Stanęłam obok Lou i mało zaciekawiona słuchałam dyrektora. Zakrztusiłam się powietrzem w momencie gdy usłyszałam że Styles wygrał. Z tego co pamiętam to nie był nominowany, lecz widocznie tego nie potrzeba do ewentualnej wygranej. Brunet wyszedł na scenę, a mi zabrakło tchu. Tylko czemu? Mam przy sobie, kogoś tak cudownego jak Lou, nikt inny nie powinien odbierać mi tchu.
Melody popchała Marcela, w kierunku sceny. Chłopak niepewnie ruszył, a dziewczyna mocno zaklaskała. Biła od niej duma.
Chłopak wszedł na scenę, spodziewałam się, że będzie się wstydził, że będzie chciał uciec. Tymczasem on był jedynie zdziwiony, nie bał się, nie chciał uciec, czego się spodziewałam.
Czułam jak chłopak obok mnie sztywnieje ale nie mam pojęcia co było tego powodem.
Po chwili Elena weszła na scenę z fałszywym uśmiechem, olśniewając jednak swoją urodą.
-Marcel założysz koronę swojej królowie? - dyrektor zapytał chłopaka i podał mu błyszczącą tiarę. Chłopak wziął ją z wahaniem i zszedł ze sceny.
Zapowiada się ciekawie.
Podszedł do zdziwionej Melody i założył jej koronę, szepcząc jej coś. Zaczęła lecieć wolna piosenka i nasza para objęła się i zaczęła się kołysać.
Poczułam dziwny uścisk brzucha.
To mogłam być ja.
Czemu o tym myślę?
To mogłam być ja.
Dlaczego to mi przyszło do głowy?
To mogłam być ja.
To zazdrość?
To mogłam być ja.

Pov. Melody
Siedziałam z Marcelem w zaludnionej lodziarni. Podczas gdy bal trwał i wszyscy pewnie świetnie się bawili, ja siedziałam na skórzanej kanapie próbując wyczyścić sukienkę. Siedziałam tyłem do śmiejącego się chłopaka i tarłam chusteczką jedną z halek. Chciałam się obrócić by zobaczyć jego uśmiech, ale udało mi się to powstrzymać.
-Daj spokój i tak tego nie widać- powiedział przez śmiech
-Widać-oburzyłam się i kontynuowałam czynność
-To ją obetnij i tak nikt nie zauważy braku tej jednej- zaproponował
-Nie mogę, będę się czuć goło-wyjaśniłam na co chłopak zaniósł się śmiechem, zwracając uwagę wszystkich klientów. Rzuciłam chusteczkę na stół i spojrzałam na chłopaka moim "złym" spojrzeniem. Brunet schylił się lekko i pocałował mnie w dłoń. Ten mały gest całkiem mnie rozczulił. Nikt nigdy tego nie zrobił.
-Jeżeli wolisz wrócić na salę, to powiedz, bez problemu się wrócimy-powiedział mi po raz trzeci
-Nie-pokręciłam głową- Wolę być tu z tobą-powiedziałam i skupiłam się na "miętoszeniu" halek
-Jesteś pewna? Miałaś cały wieczór zaplanowany...
-Tak, ale te plany się zmieniły gdy...no wiesz dostrzegłam to co ważne-uśmiechnęłam się.
-Ale gdybyś chciała-zaczął ze śmiechem na co wywróciłam oczami i żartobliwie walnęłam go w ramię
-Nie chciałabym-powiedziałam i poprawiłam jego koronę.
-Mamo! Mamo! Patrz to księżniczka ze swoim księciem!-jakaś dziewczynka krzyknęła a w jej głosie słychać było ogromną radość
-Kochanie, na pewno nie-odpowiedziała jej spokojnie kobieta
-Tak, choć zobacz!- po chwili słodka dziewczynka wskazywała na nas palcem. Wydawała się być taka szczęśliwa. Uśmiechnęłam się do niej i lekko pomachałam. Chyba ją tym speszyłam bo lekko schowała się za mamę.
Po chwili kobieta podeszła do nas trzymając za rączkę uroczą małą panią.
-Hej, przepraszam, że przeszkadzam ale czy moja córka mogła by sobie zrobić z wami zdjęcie?-zapytała lekko skrepowana
-Oczywiście-uśmiechnęłam się i wstałam ciągnąc bruneta do góry.
Chłopak wziął dziewczynkę na ręce i uśmiechnął się w stronę kobiety robiącej zdjęcie. Widziałam dość sporo słodkich rzeczy ale ta bije wszystko!
-To jest piękna-wskazała na mnie- A to Bestia-pokazała na Marcela- tylko, taka już po tym pocałunku- zwróciła się do mamy. Nie możliwe, że tak nas rozgryzła. Widocznie prawdą jest, że dzieci widzą więcej.
-Widzisz-kobieta uśmiechnęłam się do córki- Nie powinniście być na balu?-zapytała podejrzliwie nas się uśmiechając
-Dla nas się już skończył-uśmiechnęłam się. Kobieta odwzajemniła uśmiech i puściła nam oczko zanim opuściła z dziewczynką lodziarnię.



Drogi Pamiętniczku, 
Więc spełniłam marzenie z dzieciństwa. Zostałam księżniczką. 
Mam koronę, księcia brakuje mi tylko konia, ale to się da zrobić. 
Myślałam że nie potrafię dawać miłości, 
i że nigdy jej nie dostanę. 
Myliłam się. 

"Jesteś w moich myślach, głębiej każdego dnia. 
Gubię się w czasie po prostu myśląc o twojej twarzy. 
Jesteś jedynym którego pragnę. 
Zapomnij o przeszłości i bądź po prostu moim. 
Gubię się przy wspomnieniu twojego imienia. 
Powiedz mi że nie ważne jaką drogę wybiorę
pójdziesz ze mną." * 

Wreszcie jestem szczęśliwa. 




*Adele - One and only 

Zapraszam! my-mind-never-wakes-up 



Mam nadzieję że rozdział się podobał :) <3 Kocham Was


środa, 19 marca 2014

Chapter 21

pov. Jen

Nigdy nie jest się niczego pewnym w stu procentach. Mama zawsze mi to powtarzałam i w wielu przypadkach to się sprawdzało. Więc czemu nie w tym? Gdy myślę, mówię o Louise wiem, że kocham go w stu procentach. Wszystko co związane z nim jest na pewne. Z mojej strony.
Czasem boję się że to zniknie, że pewnego dnia budzę się a jego nie będzie, że nie będę go miała albo to się skończy. Choć wiem, już teraz, że zrobię wszystko by go zatrzymać. Mam niesamowite szczęście że mam przy sobie kogoś takiego. On jest moim szczęściem moim i tylko moim. Przy nim zdałam sobie sprawę że mogę być kim zechcę, a chcę sobą.
Kocham moją mamę, bardzo. Wiem że nie chce bym popełniała tych błędów co ona, i grała bezpiecznie. Ale chciałabym uczyć się na własnych błędach i sama lub z pomocą innych wyciągać wnioski. Próbować różnych rzecz i ustalać co mi się podoba. Popełniać błędy, łamać zasady i żyć chwilą.
Żyć.
Zawsze mówiono mi co mam zrobić jak się zachować. Wybijano mi z głowy głupie pomysły i przestrzegano przed złem. Nie pozwalano próbować dziwnych potraw, eksperymentować z fryzurą.
Jestem wdzięczna, za wszystko co dostałam, czego się nauczyłam i czego doświadczyłam.
Ale faktem jest że to ja byłam stereotypem. Grzeczna, ułożona dziewczynka. Dobre oceny, idealne papiery. Zero występów, zero wstydliwych czynów. Grałam bezpiecznie, nie podejmowałam ryzyka. Robiłam to czego oczekiwano.
Mama często opowiadała mi o swoich nastoletnich historiach. O tym jak nocowała u koleżanek, jak paliły na koloniach, jak wywoływała duchy, jak wchodziła na dachy, imprezowała, wymykała się z domu.
Mówiła o tym z pewnym sentymentem, choć uparcie powtarzała że żałuje. Kłamałam. Wiem to. Wiem, że gdyby mogła się cofnąć i to mienić, nie zrobiła by tego. Chciała mnie uchronić przed jej błędami. Tylko ja nie widzę jakimi. Miała dobre oceny, nie najlepsze, ale bez problemu zdawała z klasy do klasy. Poszła na dobre studia, nie miała problemów z prawem. Ma teraz dobrą prace, męża i bezpiecznie dorastającą córkę.
Opowiadała mi o tym jak o dobrej zabawie, w której mi nie pozwalała doświadczyć.
Więc żyłam w jej cieniu, jej życiem, jej wspomnieniami.
Cicha, bezbronna, niewinna, przed snem myśląca jak to jest na takich imprezach. Jak t jest na prawdę, nie w książce czy filmie. Lou obiecał że ją zabierze, że mnie zabierze. Obiecał, że ta niewinna dziewczynka również będzie miała "winne" wspomnienia.
Obiecał mi to Louis Tomlinson, mój chłopak, z którym idę na szkolny bal.
To wszystko wydaje się takie nieprawdopodobne, cicha, nic nie znacząca dziewczyna i rozgrywający, szkolna gwiazda.

-Mamo-zaczęłam wchodząc do kuchni. Nie wiem dlaczego ale czułam że pytanie  to jest złe i niewłaściwe, choć to przecież nic takiego i dużo osób się tym nie przejmuje- doładujesz mi kont-zapytałam odwracając wzrok
-Czemu?-zaśmiała się lekko- termin Ci się kończy za tydzień
-Ale ja już...nic nie mam- jej, czuję się jak podczas rozmowy o miesiączce
-Jak to?-momentalnie odłożyła książkę i przyjrzała mi się zainteresowana
-No normalnie- powiedziałam siadając na krześle obok niej- Wypisałam
-Jeny, masz chłopaka?-zapytała powoli i spokojnie choć wiem że w środku piszczy.
Lekko skinęłam głową, nieśmiało się uśmiechając.
-To ten co tu przychodził?-zapytała
-Em, tak Louis.
-Śliczny-pisnęła i zaczęła mnie ściskać- moja mała Jen ma chłopaka-powiedziała z udawanym wzruszeniem
-Mamo- jęknęłam zażenowana



pov. Melody

-Czekaj -zatrzymałam chłopaka- Znaczy to że koniec z kamizelkami? - zapytałam z nadzieją
-Tak, nigdy ich nie lubiłem-zaśmiał się
-To po co je nosiłeś?
-No wiesz, odstraszają- zaśmiałam się po raz kolejny. Pokręciłam głową i splotłam nasze dłonie. Po raz pierwszy idąc z kimś za rękę coś poczułam. Szczerze teraz to dziwne się teraz czuje. Mam nadzieję że z tą toną żelu nie zniknął mój dawny Marcel
Sala była śliczna. Jasne kolory, sporo światła, świeży wystrój. Delikatne kwiaty dekorowały stoły, znienawidzone drabinki oklejone bibułą już nie przypominały o godzinach męki, zniknął nieprzyjemny zapach zawodników, wszystko wyglądało jak z bajki.
Wieczór spędziłam z Marcelem czyli tak jak chciałam. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Po prostu dobrze bawiliśmy. Zrobiliśmy to o co chodzi w tych balach- zabawa.
Dla większości osób, do którego grona nie dawno należałam, uważa to za jakiś konkurs popularności, możliwość do pokazania wyższości. Wielu uważa że chodzi tu tylko o tego króla i królową. To jedynie dodatek do dobrej zabawy. Rozwieszanie plakatów, pieczenie babeczek z imionami, przypinanie plakietek, rozdawanie lizaków. To wszystko jest fajne, ale zwykle ludzie głosując nie wybierają tego co dał to tamto lub tego co miał to i tamto. Patrzą na to kto najładniej dziś wygląda. Zdarza się że wygrywa osoba, która nie była wcześniej nominowana.
Bal ma być rozluźnieniem, chwilą wytchnienia przed dalszą nauką, a nie kolejnymi zawodami.
Niektórzy ciągle się na nas patrzyli, a może to w sumie na Marcela. Tak, to zapewne na tego przystojnego chłopaka, z cudnymi oczami których już nie zakrywają duże okulary, kręconymi włosami, które nie są ulizane toną żelu, z sylwetkę, która nie jest ukrywana pod dziwnymi spodniami i włochatymi kamizelkami.

-Kocham Cię Melody-usłyszałam od chłopaka, i ręczę za to iż świat zawirował
-Kocham Cię Marcel- uśmiechnęłam się i złapałam chłopaka za rękę
-Proszę o uwagę!-krzyknął pan dyrektor chcą zwrócić na siebie uwagę- Pora na ogłoszenie króla i królowej tegorocznego balu-rozległy się brawa. Wszyscy zaczęli zbierać się wokół sceny. Nie zależało mi na wygranej, przecież nie wszystkie księżniczki muszą mieć korony.
-Królem zostaje- zawahał się by utworzyć napięcie- Marcel Styles, brawa!- po sali rozległy się piski dziewczyn, brawa i okrzyki. Dobra, to jest dziwne i no cóż niespodziewane. Brunet miał zdziwioną minę i wiedziałam że analizuje co się przed chwilą stało i czy to na prawdę. Popchałam go lekko w stronę sceny i uśmiechnęłam się zachęcająco. Chłopak powoli podszedł na scenę a do mnie dołączyły, dziewczyny z uśmiechami jakby życie wygrały. Podekscytowana przygryzłam wargę i patrzyłam jak zakładają chłopakowi koronę, uśmiechnął się dość nieśmiało, choć i tak wyszło mu to nieziemsko.
-Królową zostaje- dyrektor zrobił dłuższą pauzę - Elena Mollow- słychać było brawa, mniejsze, ale brawa. Brunetka rzuciła mi fałszywy uśmiech i spojrzenie typu "wygrałam, jestem lepsza". Starałam się na nią nie zwracać uwagi, skupiłam się na klaskaniu. Dziewczyna weszła na scenę w, bądź co bądź, ślicznej fioletowej sukience.
-Marcel założysz koronę swojej królowie ?- dyrektor zwrócił się do chłopaka, a ja modliłam się by nie było po mnie widać tej zazdrości. Chłopak pokiwał głową, wziął koronę ale wyminął Elenę. Zszedł ze sceny i zaczął iść w moją stronę. Podszedł do mnie i słodko się uśmiechnął, nałożył mi koronę, odrobinę plącząc mi włosy. Światła zostały skierowane na nas, więc inni utworzyli koło na taniec króla i królowej.
-Zatańczysz królowo?- zapytał chłopak wyciągając rękę. Delikatnie pokiwałam głową i zaplotłam ręce na jego karku. Z niedowierzaniem patrzyliśmy sobie w oczy, to było magiczne, tak to dobre określenie. Magicznie, jak on.