pov. Jen
Nigdy nie jest się niczego pewnym w stu procentach. Mama zawsze mi to powtarzałam i w wielu przypadkach to się sprawdzało. Więc czemu nie w tym? Gdy myślę, mówię o Louise wiem, że kocham go w stu procentach. Wszystko co związane z nim jest na pewne. Z mojej strony.
Czasem boję się że to zniknie, że pewnego dnia budzę się a jego nie będzie, że nie będę go miała albo to się skończy. Choć wiem, już teraz, że zrobię wszystko by go zatrzymać. Mam niesamowite szczęście że mam przy sobie kogoś takiego. On jest moim szczęściem moim i tylko moim. Przy nim zdałam sobie sprawę że mogę być kim zechcę, a chcę sobą.
Kocham moją mamę, bardzo. Wiem że nie chce bym popełniała tych błędów co ona, i grała bezpiecznie. Ale chciałabym uczyć się na własnych błędach i sama lub z pomocą innych wyciągać wnioski. Próbować różnych rzecz i ustalać co mi się podoba. Popełniać błędy, łamać zasady i żyć chwilą.
Żyć.
Zawsze mówiono mi co mam zrobić jak się zachować. Wybijano mi z głowy głupie pomysły i przestrzegano przed złem. Nie pozwalano próbować dziwnych potraw, eksperymentować z fryzurą.
Jestem wdzięczna, za wszystko co dostałam, czego się nauczyłam i czego doświadczyłam.
Ale faktem jest że to ja byłam stereotypem. Grzeczna, ułożona dziewczynka. Dobre oceny, idealne papiery. Zero występów, zero wstydliwych czynów. Grałam bezpiecznie, nie podejmowałam ryzyka. Robiłam to czego oczekiwano.
Mama często opowiadała mi o swoich nastoletnich historiach. O tym jak nocowała u koleżanek, jak paliły na koloniach, jak wywoływała duchy, jak wchodziła na dachy, imprezowała, wymykała się z domu.
Mówiła o tym z pewnym sentymentem, choć uparcie powtarzała że żałuje. Kłamałam. Wiem to. Wiem, że gdyby mogła się cofnąć i to mienić, nie zrobiła by tego. Chciała mnie uchronić przed jej błędami. Tylko ja nie widzę jakimi. Miała dobre oceny, nie najlepsze, ale bez problemu zdawała z klasy do klasy. Poszła na dobre studia, nie miała problemów z prawem. Ma teraz dobrą prace, męża i bezpiecznie dorastającą córkę.
Opowiadała mi o tym jak o dobrej zabawie, w której mi nie pozwalała doświadczyć.
Więc żyłam w jej cieniu, jej życiem, jej wspomnieniami.
Cicha, bezbronna, niewinna, przed snem myśląca jak to jest na takich imprezach. Jak t jest na prawdę, nie w książce czy filmie. Lou obiecał że ją zabierze, że mnie zabierze. Obiecał, że ta niewinna dziewczynka również będzie miała "winne" wspomnienia.
Obiecał mi to Louis Tomlinson, mój chłopak, z którym idę na szkolny bal.
To wszystko wydaje się takie nieprawdopodobne, cicha, nic nie znacząca dziewczyna i rozgrywający, szkolna gwiazda.
-Mamo-zaczęłam wchodząc do kuchni. Nie wiem dlaczego ale czułam że pytanie to jest złe i niewłaściwe, choć to przecież nic takiego i dużo osób się tym nie przejmuje- doładujesz mi kont-zapytałam odwracając wzrok
-Czemu?-zaśmiała się lekko- termin Ci się kończy za tydzień
-Ale ja już...nic nie mam- jej, czuję się jak podczas rozmowy o miesiączce
-Jak to?-momentalnie odłożyła książkę i przyjrzała mi się zainteresowana
-No normalnie- powiedziałam siadając na krześle obok niej- Wypisałam
-Jeny, masz chłopaka?-zapytała powoli i spokojnie choć wiem że w środku piszczy.
Lekko skinęłam głową, nieśmiało się uśmiechając.
-To ten co tu przychodził?-zapytała
-Em, tak Louis.
-Śliczny-pisnęła i zaczęła mnie ściskać- moja mała Jen ma chłopaka-powiedziała z udawanym wzruszeniem
-Mamo- jęknęłam zażenowana
pov. Melody
-Czekaj -zatrzymałam chłopaka- Znaczy to że koniec z kamizelkami? - zapytałam z nadzieją
-Tak, nigdy ich nie lubiłem-zaśmiał się
-To po co je nosiłeś?
-No wiesz, odstraszają- zaśmiałam się po raz kolejny. Pokręciłam głową i splotłam nasze dłonie. Po raz pierwszy idąc z kimś za rękę coś poczułam. Szczerze teraz to dziwne się teraz czuje. Mam nadzieję że z tą toną żelu nie zniknął mój dawny Marcel
Sala była śliczna. Jasne kolory, sporo światła, świeży wystrój. Delikatne kwiaty dekorowały stoły, znienawidzone drabinki oklejone bibułą już nie przypominały o godzinach męki, zniknął nieprzyjemny zapach zawodników, wszystko wyglądało jak z bajki.
Wieczór spędziłam z Marcelem czyli tak jak chciałam. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Po prostu dobrze bawiliśmy. Zrobiliśmy to o co chodzi w tych balach- zabawa.
Dla większości osób, do którego grona nie dawno należałam, uważa to za jakiś konkurs popularności, możliwość do pokazania wyższości. Wielu uważa że chodzi tu tylko o tego króla i królową. To jedynie dodatek do dobrej zabawy. Rozwieszanie plakatów, pieczenie babeczek z imionami, przypinanie plakietek, rozdawanie lizaków. To wszystko jest fajne, ale zwykle ludzie głosując nie wybierają tego co dał to tamto lub tego co miał to i tamto. Patrzą na to kto najładniej dziś wygląda. Zdarza się że wygrywa osoba, która nie była wcześniej nominowana.
Bal ma być rozluźnieniem, chwilą wytchnienia przed dalszą nauką, a nie kolejnymi zawodami.
Niektórzy ciągle się na nas patrzyli, a może to w sumie na Marcela. Tak, to zapewne na tego przystojnego chłopaka, z cudnymi oczami których już nie zakrywają duże okulary, kręconymi włosami, które nie są ulizane toną żelu, z sylwetkę, która nie jest ukrywana pod dziwnymi spodniami i włochatymi kamizelkami.
-Kocham Cię Melody-usłyszałam od chłopaka, i ręczę za to iż świat zawirował
-Kocham Cię Marcel- uśmiechnęłam się i złapałam chłopaka za rękę
-Proszę o uwagę!-krzyknął pan dyrektor chcą zwrócić na siebie uwagę- Pora na ogłoszenie króla i królowej tegorocznego balu-rozległy się brawa. Wszyscy zaczęli zbierać się wokół sceny. Nie zależało mi na wygranej, przecież nie wszystkie księżniczki muszą mieć korony.
-Królem zostaje- zawahał się by utworzyć napięcie- Marcel Styles, brawa!- po sali rozległy się piski dziewczyn, brawa i okrzyki. Dobra, to jest dziwne i no cóż niespodziewane. Brunet miał zdziwioną minę i wiedziałam że analizuje co się przed chwilą stało i czy to na prawdę. Popchałam go lekko w stronę sceny i uśmiechnęłam się zachęcająco. Chłopak powoli podszedł na scenę a do mnie dołączyły, dziewczyny z uśmiechami jakby życie wygrały. Podekscytowana przygryzłam wargę i patrzyłam jak zakładają chłopakowi koronę, uśmiechnął się dość nieśmiało, choć i tak wyszło mu to nieziemsko.
-Królową zostaje- dyrektor zrobił dłuższą pauzę - Elena Mollow- słychać było brawa, mniejsze, ale brawa. Brunetka rzuciła mi fałszywy uśmiech i spojrzenie typu "wygrałam, jestem lepsza". Starałam się na nią nie zwracać uwagi, skupiłam się na klaskaniu. Dziewczyna weszła na scenę w, bądź co bądź, ślicznej fioletowej sukience.
-Marcel założysz koronę swojej królowie ?- dyrektor zwrócił się do chłopaka, a ja modliłam się by nie było po mnie widać tej zazdrości. Chłopak pokiwał głową, wziął koronę ale wyminął Elenę. Zszedł ze sceny i zaczął iść w moją stronę. Podszedł do mnie i słodko się uśmiechnął, nałożył mi koronę, odrobinę plącząc mi włosy. Światła zostały skierowane na nas, więc inni utworzyli koło na taniec króla i królowej.
-Zatańczysz królowo?- zapytał chłopak wyciągając rękę. Delikatnie pokiwałam głową i zaplotłam ręce na jego karku. Z niedowierzaniem patrzyliśmy sobie w oczy, to było magiczne, tak to dobre określenie. Magicznie, jak on.
Jen i Louis... Nadal nie mogę uwierzyć, że się zeszli... Jestem taka szczęśliwa! :). No i też ciekawa w jaki sposób Lou będzie próbował sprowadzić ją na tą bardziej złą drogę... Mam tylko nadzieję, że nie przesadzi. Jen jest przecież w gruncie rzeczy delikatna. Ją trzeba bronić, a nie wyrzucać na głębokie wody. Ale nic, trochę szaleństwa każdemu się przyda :).
OdpowiedzUsuńNo i Marcel i Melody... Jakoś dziwnie tu nie mam nic do powiedzenia. Ciągle w głowie mam Jen i Lou. SŁODKA PARA :). Chociaż Marcel też fajnie zabłysnął pod koniec :). Mam nadzieję, że w związku z jego przemianą nie stanie się coś, co wpłynie na jego relację z Melody. Szkoda by było, gdyby jakaś tam Elena zechciała dla własnej próżności rozbić taki związek. A już na pewno niech się nie pcha między Jen i Lou! Bo własnoręcznie zrobię jej krzywdę...
No to ten... Trochę krótko jak na mnie, ale właściwie jest już tak późno, a ja mam niezłą gorączkę i wirujący obok świat... Więc może lepiej tu zakończę moje wynurzenia :).
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :). Mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż ten :).
Duuuuuuuuuuuuuuużo weny :).
Buziaki xx.
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
Jezu jaka romantyczna końcówka omg omg omg <3 Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietneee <3333 Ja chcę NEEEXT <3333
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <333
Buziaczki dla ciebie ;***<3
Awwww Kocham <3
OdpowiedzUsuńMel i Marcel<3
Piękne! :) xx
OdpowiedzUsuńTO JEST NIESAMOWITE, CUDOWNA KOŃCÓWKA, TAKIE SŁODKIE AWWW TEŻ CHCĘ TAKIEGO MARCELA !
OdpowiedzUsuń