wtorek, 18 lutego 2014

Chapter 20

pov Melody

Z uśmiechem patrzyłam jak dziewczyny z drużyny świetnie sobie radzą. Są niemalże perfekcyjne, szkoda że wcześniej tego nie zauważyłam. Ale czy gdybym je ciągle chwaliła to były by w takiej kondycji? Czy gdybym nie wymagała, to by tyle ćwiczyły? Żałuję że dopiero teraz je doceniłam. Tak, wygrywałyśmy zawdy, chwalono nas. Ale byłam zbyt zaślepiona sobą by dostrzec że chwalono NAS. A w "nas" nie ma tylko mnie, w tym słowie nie ma "ja". Czemu byłam tak zaślepiona? Chciałabym by ktoś mi wcześniej to uświadomił, by mi mówił co mam zrobić, jak się zachować. By ktoś przy mnie był. Rodzina. Której nigdy nie było. Nikt nie powiedział mi "zrób co Ci podpowie serce", "robiąc tak postąpisz uczciwie". Zawsze chodziło o wizerunek, o reputacje. Robiłam to co dobrze wyglądało, nie zawsze było to słuszne.
Teraz czuję się lepiej. To cudowne że zwykłym "miłego dnia", można wywołać u kogoś szczery uśmiech. To ta niesamowita magia słów, która potrafi również rani. Słowa są największą bronią. Ranią najbardziej. Dowiedziałam się tym za późno.
Zastanawiam się jak to się stało. Czy za moją przemianę, "odpowiedzialny" jest Styles. Zmieniłam się podczas pracy z nim. Podczas czytania książki którą znałam na pamięć, a z której nie wyciągnęłam żadnych wniosków. Może dorosłam? Ale tak sama z siebie? A może po prostu zaczęłam dostrzegać innych. Otworzyłam oczy i zobaczyłam błędy, swoje własne.

-Brawo! To było idealne!-klaskałam zadowolona. Po twarzach wszystkich przebiegło zdziwienie i pojawił się lekki uśmiech- Dziękuje wam za dzisiaj i całoroczną pracę-uśmiechnęłam się. Ich miny były bezcenne. Chyba się tego nie spodziewały- Jak już zaczęłam to...chciałabym was przeprosić i podziękować za wytrzymanie ze mną-zaśmiałam się nerwowo- Mam nadzieję że przyszłe półrocze zacznie się o wiele lepiej- uśmiechnęłam się do nich
Sama nie wiem jak to się stało ale po kilku słowach wszystkie stałyśmy w grupowym uścisku.

"Kocham moje dziewczyny <3" 



A więc to już. Już jutro ten dzień na który czekałam cały rok. Czekałam z zniecierpliwieniem a teraz jest mi on obojętny.  Jedyne na co teraz czekałam to na dziewczyny. Miały przyjść nocować przed balem. Od roku nie robiłyśmy nic razem, tak w grupie. Lubiłam te nasze wspólne wypady. Zawsze się coś działo i zostają cudowne wspomnienia. 

-Melody!-butelka wskazała tym razem na mnie, nawet wiem jakie zadadzą mi pytanie. 
-Jesteś z Marcelem?-  Wiedziałam, że to zadadzą ale nie wiem jak odpowiedzieć. Jak nazwać naszą relację. 
-Emmm..sama nie wiem-powiedziałam niepewnie, i zapewne się zaczerwieniłam gdyż momentalnie poczułam gorąco na policzkach
-Jak?-Elena obdarzyła mnie dziwnym wredowatym spojrzeniem.
-No, ostatnio z nim gadałam i tak doszliśmy do tego że on odwzajemnia moje uczucia...
-TY GO KOCHASZ?!- przerwała mi zdziwiona a jednak zadowolona Nancy
-Tak-uśmiechnęłam się na obraz w mojej głowie utworzony na wzmiankę o chłopaku
Usłyszałam grupowe buczenie na które zawstydziłam się jeszcze bardziej
-Nie uważasz że to luzer?-usłyszałam pytanie Eleny
-Nie, jest cudowny- stanęłam w obronie chłopaka
-Przecież miałaś Louisa-stwierdziła. A więc o to chodziło, odkąd pamiętam zawsze ciągnęło ją do Lou.
-Nie miałam go-powiedziałam zgodnie z prawdą-Nic do siebie nie czuliśmy
-To czemu ze sobą byliście?-zdziwiła się Tori
-Chodziło o popularność-powiedziałam z westchnięciem
-Po co...-próbowała ciągnąć tą rozmowę Rose ale na prawdę chciałam by zeszły z tematu
-Więc czemu nie jesteście z Marcelem?-wróciła do pytania Polly, za co byłam jej dozgonnie wdzięczna
-No, kiedy powiedział że również mnie kocha, uciekłam. Stchórzyłam i uciekłam. O d tamtej pory nie wróciliśmy do tematu...-wyjaśniłam
-Pipa-usłyszałam krótkie ale jakże trafne stwierdzenie Polly. Dziewczyny zaśmiały się, choć mi nie było do śmiechu. Zaczęłam sobie wyobrażać, już nie wiem który raz z kolei jakby wyglądał nasz związek. Kim moglibyśmy być dla siebie? Udałoby się? "Dla chcącego nic trudnego"

-Dobranoc-powiedziałam przez śmiech, ale sama nie wierzyłam że uśniemy. Już sobie wyobrażam te nasze jutrzejsze wory pod oczami. Brzuch bolał mnie za śmiechu i podejrzewam że nie tylko mnie. Atmosfera była świetna, nic sztucznego wszystko naturalne.
-Jezu, uciszcie się-do pokoju wszedł zaspany Josh. Szybko wszedł i szybko wyszedł ale to wystarczyło by niektórym wzrósł puls
-Melody, twój brat jest cholernie seksowny-oznajmiła Sally. Kilka dziewczyn się z nią zgodziło a mnie to osobiście śmieszyło. Brzydki nie jest, ale potrafi być obleśny.


  Siedziałam z Polly na kanapie, pozostałe dziewczyny już poszły. Byłam wdzięczna brunetce za to że zechciała ze mną zostać i razem ze mną szykować się na bal. Sama pewnie bym olała te przygotowania lub w ogóle ich nie wykonała.
-Więc co, z Marcelem idziesz?-zapytała
-Nie wiem. Nie pytał się. Nie rozmawialiśmy o....nas-zmieszałam się
-I co zamierzasz z tym zrobić?-zapytała
-Sama nie wiem co powinnam. Powinnam wykonać ten ruch?-zapytałam. Zdziwiona że pytam ją o zdanie odpowiedziała z małym opóźnieniem
-Raczej tak, on chyba się pierwszy nie odezwie-stwierdziła
-On jest inny. Nie taki za jakiego go macie-powiedziałam tajemniczo. Nie miałam zamiaru wygadać jej tajemnicy chłopaka. To jego sekret i on zdecyduje kto ma go znać. Czułam się wyjątkowo z tym że jako jedyna go znam.
-Nie wiem-wzruszyła ramionami. Widocznie mało obchodził ją nieśmiały kujonek- Zadzwoń do niego-zaproponowała
-Teraz?-zdziwiłam się a na samą myśl o rozmowie z chłopakiem zrobiło mi się słabo
-A czemu nie. Chociaż pewnie jest w szkole-No cóż, wydaje mi się że nie opuścił by ostatniego dnia semestru.
-Zadzwonię, przed balem-stwierdziłam. Obym umiała tego dotrzymać .
-Chodź nakręcimy włosy-dziewczyna pociągnęłam mnie do pokoju. Dawno nie robiłam tych wszystkich "babskich rzeczy" z kimś. Brakowało mi tego, gdyż jest to naprawdę świetna zabawa


Nerwowo tupałam nogą, czekając przy wejściu do szkoły. Nie odważyłam się zadzwonić do chłopaka. Ale on wykonał tę rozmowę za mnie wysyłając mi sms'a z pytaniem jakiego koloru jest moja sukienka. Tym krótkim pytaniem rozwiał moje wszelkie wątpliwości. Ciekawe czy bał się że odpiszę "Po co Ci to wiedzieć skoro nie idziemy razem" czy coś w tym stylu. Ciekawe czy tak jak ja, bał się odrzucenia.
Słychać było głośną muzykę, dobiegającą z wnętrza szkoły. Auta stały zaparkowane. Wszyscy powinni być w środku. Ale nas nie było. Tak, nas bez niego nie idę.
Srebrne auto zaparkowało na jedynym wolnym miejscu. Serce zaczęło mi być coraz szybciej .Nie małe było moje zdziwienie gdy z auta wysiadł chłopak z gracją, lekkością i o kręconych włosach. Gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się. Marcel. Ten uśmiech poznam wszędzie. Po jakimś czasie biegliśmy do siebie. Musiało to wyglądać dość dziwnie. Ale stęskniłam się za nim. Co prawda nie widzieliśmy się dwa dni, ale to i tak za dużo.
-Jak mnie poznałaś?-usłyszałam pytanie i ciarki mnie przeszły od jego głosu. Pozbył się kataru? Miał taką charakterystyczną chrypkę i taki głęboki głos.
-Ten uśmiech poznam wszędzie-uśmiechnęłam się i odsunęłam się od niego o kilka kroków- Zmieniłeś coś- stwierdziłam coś co jest raczej oczywiste
-Tak wyglądał dawny Marcel- No cóż, wcześniej wydawało mi się to śmieszne że dziewczyny tak za nim"latały", a teraz już wiem dlaczego.
-Mam nadzieję że w środku zostanie stary-powiedziałam patrząc na buty.
-Mel-powiedział delikatnie, spojrzałam w jego oczy. Były takie same, zobaczyłam w nich to co zawsze. - Nie zmienię się, już t zrobiłem i wolę to wydanie-zaśmiał się nisko a mnie po raz kolejny przeszły ciarki. Uśmiechnęłam się słabo na co dodał- Nie zostawię Cię-wyszeptał
-Chodźmy już i tak jesteśmy spóźnieni- przerwałam ciszę i pociągnęłam go za rękę do środka


_____________________
Hej :)
Więc rozdział z wielkim opóźnieniem, ale cóż za każdym razem gdy siadałam by przepisać rozdział z kartek na blggera czułam jakiś przymus. Sama nie wiem, zaczęłam to traktować jako obowiązek a nie ucieczkę od rzeczywistości. Zmieniłam nastawienie i cóż, sami oceńcie jak wyszło :* 

sobota, 1 lutego 2014

Chapter 19

Pov Melody
Został tydzień do balu. Dzień, na który czekałam tak długo, teraz jest mi obojętny. Nie zależy mi na tytule "królowej balu", on daje popularność, ja jej nie chcę. Nie potrzebuję jej i z chęcią ją oddam. Ona jest fałszywa, a to mi nie potrzebne, za długo z tym żyłam. Teraz powoli wychodzę i nie chcę wracać.
Mam nadzieję, że przed tym balem nie wróci, ta chęć popularności.
Dwa tygodnie temu podekscytowana, zadufana w sobie szukałam idealnej sukienki, dziś mogłabym pójść nawet w dresie. Idealny dodatek już mam. Mam jego.
Tak, od jakiegoś czasu go mam. Chyba tylko mentalnie bo fizycznie go nawet nie widuje. To się mijamy, to go nie ma w szkole, to coś tam przeziębiony. Gdybym go nie znała pomyślałabym że mnie unika. Ale czemu by miał, jakby już to robił. Nic mu nie zrobiłam. No dobra ostatnio coś mu nie daje spokoju ale to tylko dlatego że się martwię. No ale nie odbiera, a przecież nie będę go w domu nawiedzać. Ale zastanawia mnie czemu opuszcza szkołę. Niedługo kończy się semestr a go nie ma. Ma kilka nie zaliczonych sprawdzianów i nie wiem czy zdąży. No dobrze nie oszukujmy się, tęsknie za nim. Za jego widokiem, uśmiechem i pozbawionych gracji ruchów. Tęsknie za częścią mnie. Bo tak, on nią jest. Czuję się jakbym budziła się dla połowy nieba, chodziła z jednym butem jakbym była częścią całości. Bo wiem że my jesteśmy całością i że się uzupełniamy. Jak mam być sobą kiedy nie mam ważnej części siebie?
Zastanawiam się, czy gdybym wtedy nie uciekła, tylko z nim została, pogadała, wyjaśniła sprawy, czy byłoby inaczej. Czy byłby tu teraz ze mną. Wcześniej był. Teraz go zabrakło. W szkole gadają. Ale to oczywiste że jest pełno plotek, zdziwień, podejrzeń i spisków. Bo ja przecież "nie jestem zdolna do miłości". Też tak myślałam, on pokazał mi że się mylę. A teraz go nie ma.


Pov. Louis
Stałem pod jej domem. Po raz kolejny w tym dniu. Boję się wejść, boję się że ona mnie nie chce widzieć, że mnie odrzuci. Co prawda projekt się skończył, co nie oznacza że to między nami też musi. Ale czy w ogóle coś było? Czy w ogóle coś jest i czy są jakieś szanse? W końcu ma Marcela.
-Lou?-podniosłem głowę i spojrzałem na dziewczynę w oknie. Gestem ręki pokazałam bym wszedł.
Zebrałem się w sobie i z uśmiechem ruszyłem w stronę domu. "Czy to normalne że tu przyszedłem?" 
-Cześć-dziewczyna uśmiechnęłam się i lekko z zawahaniem mnie przytuliła
-Hej- uśmiechnąłem się lekko, zadowolony z jej gestu.
  Usiadłem na jej łóżku, w tak dobrze znanym mi pokoju. Poklepałem miejsce obok siebie, dając dziewczynie znak by usiadła obok mnie. Usiadła i posłała mi zachęcający uśmiech. Wiedziała że chce coś powiedzieć. Znała mnie. Nie wiem tylko od czego zacząć. Od początku? Od tego co chcę powiedzieć?
-Ok-wziąłem wdech- Jesteś dla mnie bardzo ważna-czułem puls w gardle, zaczęło kręcić mi się w głowie i czułem że zmiękły mi kolana- Bardzo ważna. Znamy się dość krótko, może nie wiemy o sobie wszystkiego ale się uzupełniamy. Nigdy przy nikim się tak nie czułem. Jesteś niezwykła. Zabawna i optymistyczna. Pewna siebie choć czasem nieśmiała. Ukrywasz się bojąc się otworzyć. Obawiasz się reakcji innych. Pod tą maską zapominasz o byciu sobą. Ale ja Ci pomogę, jeśli tylko zechcesz, pomogę Ci się odnaleźć. Poznać siebie.
Chcę być przy tobie. Sprawiać że będziesz się uśmiechać, chcę być powodem twojego szczęścia. Rozśmieszać i bronić. Chcę byś uwierzyła w miłość, i poznała jaka jest piękna. Dać Ci wszystko czego potrzebujesz i wszystko czego chcesz. Chcę byś była moja, chcę być twój-sięgnąłem po jej rękę i splotłem nasze place. Miała zaszklone oczy, nie wiem czy ze złości, wzruszenia, smutku czy żalu -Jen zostaniesz moją księżniczką?
-Louis-westchnęłam, i wiedziałem że ma wątpliwości, a może nie czuje tego samego- Jesteś tego pewien, może...nie wiem..mylisz zauroczenie, zafascynowanie z miłością?-zapytała smutno spuszczając głowę. Podniosłem jej podbródek, ponownie wpatrując się w jej śliczne oczy.
-Nie, nie mylę tego. Jestem pewien że Cię kocham Jen, kocham Cię księżniczko-Powiedziałem to. Powiedziałem i przyszło mi to z zadziwiającą łatwością. Poszło i zrzuciło wielki ciężar z serca.
-Kocham Cię Louis-szpenęła. Uradowany pochyliłem się i lekko musnąłem jej usta-Ale nie wiem...
-Jen, ja wiem że nie jest ze mną łatwo wytrzymać, nie jest idealny. Nie jestem mądry i wiem mało. Mam problemy z koncentracją, czasem dziwnie się zachowuję i śmierdzę. Ale proszę daj mi szansę, a wykorzystam ją najlepiej jak tylko potrafię
-Dobrze-uśmiechnęłam sie i pokiwała głową. Przytuliłem ją mocno, zaciągając się jej specyficznym zapachem. Chwile zajęło mi uświadomienie sobie, że właśnie ściskam moją dziewczynę. Dziewczynę którą kocham i która kocha mnie.
-Louuu...Dziękuje Ci że jesteś, za to że we mnie wierzysz, za to że chcesz mi pomóc, za to że Cię mam-powiedziała a ja usłyszałem najpiękniejsze słowa w życiu.- Jesteś niesamowity, wydajesz się być stereotypem a nim nie jesteś. Jesteś jedyny w swoim rodzaju-powiedziała i ponownie się do mnie przytuliła