sobota, 14 grudnia 2013

Chapter 13

Pov. Mel
Jen. Szła. Z. Marcelem. Za. Rękę. .Ona Go. Dotyka.
Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, tak jak i spojrzenie mordu. Musiałam dziwnie wyglądać. Dziwny, sztuczny uśmiech na pół twarzy i oczy zmrużone jak u chińczyka. Uśmiechnęłam się słodko, tak mi się przynajmniej wydawało, jak tylko 'para' podeszła bliżej. Przywitaliśmy się i usiedliśmy. Zdecydowanie w złych miejscach. Po pierwsze siedziałam na przeciwko Jen, gotowa w każdej chwili rzucić się na nią i jej zniszczone włosy. Nie dlatego że buty które założyła, kompletnie nie pasują do reszty. Po drugie, Marcel i ONA siedzieli koło siebie, zdecydowanie za blisko siebie. Za blisko. Po trzecie Lou się zdenerwował i zaczął się pocić. Z chęcią bym się od niego odsunęła, podając za powód jego potliwość, ale no cóż na ogół dziewczyna nie odsuwa się od swojego chłopaka.
-A więc...Co tam nowego?-zapytałam, wysilając się na uśmiech. Oboje wzruszyli ramionami. Tu nie chodzi o to że nie lubię jak mi się nie odpowiada na pytania, tylko o to że nie pomagają mi podtrzymać rozmowy.
-Nic, specjalnego-powiedział Marcel.
-Idziemy tańczyć?-zapytałam, nie wiem w sumie kogo. Patrzyłam na Marcela i miałam nadzieję że to on się zgodzi.
-Chodź-Lou wyciągnął do mnie rękę. Mam dziwne przeczucie że nie miał on ochoty na nich patrzeć równie mocno co ja.
 Stanęliśmy na środku parkietu, jak na "gwiazdy" przystało. Chłopak złapał mnie w tali i splótł nasze palce. Co jak co ale tancerzem to Louis jest świetnym. Co jest przydatne. Bo ze mnie marna tancerka.
-Myślisz że oni są razem?-zapytałam łamiącym się głosem. Potrafię grać. Udawać obojętną i nieczułą. Ale teraz jakoś nie mogłam.
-Nie wiem. Oby nie-odpowiedział. Miałam ochotę wrócić do domu. Leżeć w łóżku, słuchać smutnych piosenek i płakać. Na razie nie mam ochoty wiedzieć co jest pomiędzy Jen a Lou. Może to samo co między mną i Marcelem. Czyli jedno wielkie NIC.

Pov Jen
W pośpiechu sprzątałam pokój. Na ogół w życiu bym się nie ruszyła do sprzątania, i to w dodatku tak szybkiego. Ale nie chciałam wyjść na bałaganiarę, szczególnie przed Lou. Dziś po raz pierwszy przychodzi do mnie jakiś chłopak, który nie jest rodziną i który nie ma 8 lat. Myślałam że ten projekt będzie udręką. Faktycznie na przez pierwszy tydzień tak było. Odwalałam całą robotę a jego towarzystwo dodatkowo ją utrudniało. No cóż dalej robię wszystko sama ale on mi już nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie lubię jego towarzystwo. Słucha mnie. Może nie uważnie, może tylko udaje. Ale wygląda na zainteresowanego moją głupia gadaniną. No tak pewnie jest w tym mistrzem, Mel pewnie ciągle gada o czymś nieistotnym.
Jestem samotnikiem, chodzę wszędzie sama, z nikim nie rozmawiam, nigdzie nie wychodzę. Nie mam komu się wygadać. Nie licząc osób poznanych w internecie. Ale to nie to samo. Kontakt na żywo a przez kamerkę. Zasadnicza różnica.
Jestem desperatką. Co i tak nie zmienia faktu że bardzo polubiłam Louisa. Jest głupi, samolubny, egoistyczny ale i tak go lubię. Czuję się przy nim swobodnie. Może dlatego że jest jedyną osobą którą znam? Na ulicy nawet nie mówimy sobie "cześć", co i tak nie zmienia faktu że uważam go za przyjaciela.
Dałam chłopakowi kilka archaizmów do wyjaśnienia i kończyłam prace.
Podoba mi się końcówka. Książę, nie zostawił Kopciuszka, po tym jak dowiedział się że nie jest księżniczką. To on uczynił z niej księżniczkę.
-Takiego słowa nie ma-przerwał mi chłopak
-Jest-oznajmiłam, nie patrząc na wyraz.
-A no faktycznie- idiota, kochany idiota.

Pov Louis
Lubię Jen. Jest inna. Nie gada o bezsensownych rzeczach jak Mel. Interesuje mnie co ma do powiedzenia. Bardziej niż kiedykolwiek bym się spodziewał. Jest samotniczką. Nie zna prawdziwego świata, tylko ten książkowy. Ten opisany. Nie żyje swoim życiem, tylko życiem bohaterów. Jest jak księżniczka z bajki. Niczego nieświadoma, nie znająca życia. Chciałbym jej go pokazać. Chcę być tym co ją po nim oprowadzi, pokarze inną stronę życia. Chcę być jej księciem. I mogę nim być. Ale czy miałbym jakieś szanse?
Ona szuka ułożonego chłopaka, mądrego, decydowanego. Nie mam nic z tych cech. Nie można nawet nazwać tego orginalnością. Takich jak ja jest pełno,nie grzeszę mądrością. Jestem roztrzepany, i wiecznie nie zdecydowany, nie lubię wybierać i podejmować decyzji. Wolę iść za czyimś głosem. Nie jestem "urodzonym przywódcą". Wyglądem wszystkiego nie załatwię, ale niestety zdałem sobie z tego sprawę zbyt późno. Mogę coś zmienić? Chyba nie. Będę potrzebował pomocy.
Wiem, że Jen sama robi ten projekt a mi daje do tłumaczenia trudne wyrazy, które i tak jej się nie przydają. Ale z jakiegoś powodu, chce bym z nią siedział i "pracował". Nie narzekam, wręcz przeciwnie. Z każdym dniem odliczam minuty do naszego spotkania.
-Nie lubię piżam, mama mnie zawsze w niej odprowadzała do przedszkola. Nie lubiła wstawać. Uważała że jak będzie chodzić w piżamie to tam jakby ominie ten etap wstania. Zaprowadzała mnie do przedszkola w niebieskiej piżamce. Dzieciaki się ze mnie śmiały. Ale nie obchodziło mnie to. Moja mama jest orginalna. Pełna energii, optymizmu, radości, szczęścia. Jest żywa, głośna i pewna siebie. Chciałabym być taka jak ona.
-Większość dziewczyn za autorytet bierze aktorów, piosenkarzy, modeli
-No tak, ale jakoś nie widzę nic godnego w gołej klacie Biebera-zaśmiała się. Kocham jej śmiech
-Masa ludzi widzi-uśmiechnąłem się.
  -Chciałabyś być księżniczką-zapytałem wpatrzony w brunetkę
-Nie-pokręciła głową  uśmiechem politowania na twarzy- Nie jestem księżniczką, więc i książę mi nie potrzebny
-Uwolnij ją z siebie-powiedziałem cicho. Popatrzyła na mnie zainteresowana na co kontynuowałem- Odważ się. Mówiłaś że wolisz iść za innymi i się nie wychylać. Zaryzykuj. Uwolnij z siebie bajkową księżniczkę. Wyjdź z zamku. Nie staraj się być jak druga Tess, bądź pierwszą Jen. Bądź w pełni sobą, ta najlepszą stroną. Uwierz w siebie. Wiem że się gubisz w codziennej rutynie, ale nie daj się jej. Nie staraj się być kimś innym, księżniczką z innej bajki. Bądź nią w swojej. Nie bój się. A jak już Ci się uda, to nie chowaj się znowu w cień-powiedziałem wpatrzony w jej oczy
-Skąd wiesz jak ma na imię moja mama?-zapytała
-Mówiłaś-wzruszyłem ramionami
-Tak?-zaśmiała się-Pamiętałeś..-uśmiechnęłam się tajemniczo -Teraz będziesz milczeć-zapytała delikatnie, przerywając moje milczenie
-Tak, nigdy nie mówiłem nic z takim sensem
-Dziękuje-powiedziała i lekko oparła głowę na moim ramieniu- To były najmądrzejsze słowa, które od Ciebie słyszałam. I najbardziej motywujące jakie kiedykolwiek słyszałam. Masz rację, w pełni. Tylko że ja nie potrafię, nie wiem jak i nie wiem co zmienić-powiedziała cicho
-Pomogę Ci-obiecałem. Dla niej może były to puste słowa ale ja ich dotrzymam. Ona będzie szczęśliwa. Nie ważne z kim, i czyim kosztem.


Kochany Pamiętniczku
Jest mi źle. Bardzo. 
Nie chciałam tego przyznać. 
Nawet sama sobie. Ale już wiem. 
Ja, Melody Harris, jestem zakochana w Marcelu Stylsie. 
Trochę za późno, dopuściłam to do siebie. 
Ale mogę się tylko łudzić, że gdybym to przyznała wcześniej, 
to bym postąpiła inaczej. 
Bardzo wątpliwe. 
Nawet nie wiem czy chodzi z tą Jen. Czy coś do niej czuje. 
Nie miałam okazji zapytać. 
Szybko wyszliśmy z Louisem z tej dyskoteki. 
Nie mogłam powstrzymać łez.
Płakałam. 
Ostatnio coś za często płaczę. Czyżby włączyły 
mi się ponownie uczucia?
Skoro tak, to niech się znowu wyłączą. 
Nie chcę ich. Nie są mi potrzebne. 
Tylko bolą. 
Po raz pierwszy cierpię przez chłopaka. 
Po raz pierwszy się zakochałam. 
I to nieszczęśliwie. 



8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy8:40 PM

    Kocham tego bloga *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super kocham <3 I zapraszam do mnie http://to-jest-ta-chwila-uwierz-w-siebie.blogspot.com/ / Emma .

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy10:56 AM

    uwielbiam to opowiadanie <3
    szkoda że Mel nie przyznała się wcześniej do tego że kocha Marcela ;/
    ale mam nadzieję że on odwzajemnia jej uczucia :3
    dziękuję za rozdział kochana :] / Wiktoria, sorry że nie z mojego konta ale jestem na innym komputerze xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy7:25 PM

    Cudooowny *.* taki wyjątkowy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy3:34 PM

    Uwielbiam to opowiadanie! Myślałam że mnie szlag trafi jak przeczytałam że Jen i Marcel się trzymają za ręce! Ugg :/// Zazdrosna Melody? I LIKE IT <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy5:10 PM

    Takie orginalne i te słowa Lou!! DZIĘKI JEGO 'PRZEMOWIE' MAM 2 CLEAN DAY :*

    OdpowiedzUsuń