Pov Mel
Łzy spływały mi po policzkach. Nie mogłam tego powstrzymać. Ten film tak na mnie działa. Jest cudowny. Opowiada o prawdziwej miłości. Długotrwałej, która nie przemija. Uczucie słabnie ale nigdy nie znika. Bogata dziewczyna z dużego miasta, zakochuje się w niezamężnym, wiejskim chłopaku. Połączyło ich uczucie, pomimo tych wszystkich przeciwności i różnic między nimi. Nie liczyło się, "kim są twoi rodzice?", "ile zarabiają" lub jak coraz częściej "ile masz lajków?".
Nawet rozłąka nie zmieniła ich uczucia, w dalszym ciągu się kochali.
Jakoś nigdy nie utożsamiałam się z główną bohaterką. Może obie byłyśmy z bogatych rodzin i szukałyśmy miłości. Ona ją znalazła i była szczęśliwa, a ja nie.
-Kompletnie nie rozumiem tego filmu-oznajmił mi chłopak. Czy on chce bym go rozniosła? Zrobiłam wielkie oczy, które z chwilą przeszły na spojrzenie mordu.- No wiesz nie rozumiem jego sensu-wyjaśnił widząc moją minę.
-Bo się nie wczułeś-oznajmiłam ocierając resztki łez.
-Wczułem się, ale wiesz on najpierw jest młody potem stary a potem maluje dom -zrobił dziwną minę a mi momentalnie zachciało się śmiać. W tej chwili zapomniałam o bronieniu mojego ukochanego filmu, i pogrążyłam się w śmiechu. I znowu płakałam. Po raz pierwszy płakałam ze śmiechu. Po raz pierwszy się tak szczerze śmiałam. To takie przyjemne, i to zasługa jednej durnej miny. W wykonaniu chłopaka który bez tych okularów i wełnianego swetra jest całkiem przystojny.
-Co?-ocknęłam się czując szturchnięcie. Zamyśliłam się.
-Pytałem, czy pamiętasz o tej dzisiejszej dyskotece?-zapytał. Co on nagle taki chętny by tam iść?
-No, tak, jutro. -jakoś tak mi to wyleciało z głowy
-Dziś. Jest 3 nad ranem więc teoretycznie jest sobota-uświadomił mi. Ah, już sobota.
Idę tam z Louisem. Będę tańczyć z Louisem. Spotkam Louisa. HURA! Większy entuzjazm wykazuję w stosunku do fizyki.
-A, tak pamiętam-przytaknęłam-Zmęczona jestem-ziewnęłam, rozciągając się
-Choć spać-uśmiechnął się delikatnie i wstał by zgasić światło.
-Dobranoc-usłyszałam ten zachrypnięty głos, i nie mogłam się nie uśmiechnąć
-Branoc
Pov. Louis
Dawno nie gadałem Mel. Unika mnie? No wiem ale coś tak wygląda. Ludzi w szkole zaczynają gadać, a nie powinni. Powinni się nami zachwycać i zazdrościć, prawda? A tymczasem snują podejrzenia o naszym zerwaniu.
Nie wiem jak pójdę na tą dyskotekę w "Kompanie". Łeb mnie boli po wczorajszej, dzisiejszej nocy. Nie szedł bym tam gdyby nie te pogłoski, psujące mi reputacje. Przecież nie mogę tego tak zostawić. Ale nie mogę też pozwolić sobie na wstanie z łóżka, za dużo wysiłku.
Wczoraj była jedna z największych imprez roku, oczywiście u Harrisów. Ale nigdzie nie widziałem Melody a jej pokoju był zamknięty. Niemożliwe by jej tam nie było. Ona by tego nie przegapiła, żadnej by nie przegapiła. To nie w jej stylu.
I do tego dochodziła Jen. Mój mały kwiatuszek. Ech, dlaczego ja tak o niej myślę? Nie powinienem, nie mogę. Co by ludzi pomyśleli? No i dalaczego dla mnie tylko to się liczy? Nie tak powinienem patrzeć na świat. Nie powinienem patrzeć na niego jak egoista. Nie powinienem nim być. No właśnie "POWINIENEM" A jednak jestem. Ale ona. Ona sprawia że przestaje myśleć o sobie, że nie obchodzi mnie co ja chcę tylko co ona chce.
Obudziłem się z dziwnym poczuciem że o czymś zapomniałem. Nie mogąc sobie przypomnieć o czym, z powrotem opadłem na łóżko.
Pov Melody
-Bardzo Ci dziękuje. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła-prosty, przereklamowany tekst, po raz pierwszy szczerze padający z moich ust.
-Nie ma sprawy-podrapał się po karku. Denerwuje się.
-Pójdę już-powiedziałam i przez chwile staliśmy w milczeniu. Powoli zbliżyłam się do niego i musnęłam ustami jego policzek. Znowu to dziwne uczucie w brzuchu. Przyjemne uczucie. Czułam jak płoną mi policzki. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam i prawie z tam tond wybiegłam.
Byłam taka szczęśliwa. Nie wiem czemu ale ten chłopak sprawiał że się uśmiechałam. Samo brzmienie jego imienia sprawiało że mocniej mi biło serce.
Ja...się...w..nim...zakochałam.....
Tak bardzo że zapomniałam zabrać własnego psa. Biegiem rzuciłam się w stronę białego domu. Zapukałam.
-Zapomniałam psa-powiedziałam ze śmiechem. Chłopak pokręcił głową z politowaniem i podał mi Misię-Dziękuje-powiedziałam szybko i wybiegłam.
Wracając do poprzedniej myśli. NIE. To nie mogło być tak. Na pewno nie "To dlaczego ciągle o nim myślisz?" Nie chciałam odpowiadać na żadne pytania kłębiące się w mojej głowie. Wolę tą tymczasową niewiedzę.
Ciekawe czy Josh zadzwonił już po ekipę sprzątającą. Po każdej imprezie dzwonimy po taki jednych którzy radzą sobie z tym bałaganem w niecałą godzinę. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam na tak dobrze znany mi numer.
-Hej, Mike, tu Harris, Josh dzwonił?-zapytałam. Tak, byliśmy na TY.
-Hej, no tak już tam byliśmy-oznajmił ze śmiechem- Takiego bajzlu to jeszcze nie było-powiedział
-Chyba tak, ok to dzięki pa-rozłączyłam się i byłam wdzięczna że mogę wrócić do czystego domku. Weszłam tylnymi drzwiami, gdyż frontowe na pewno są zamknięte a ja prócz telefonu, psa i klucza do pokoju nie mam nic. W środku było czysto ale i tak wszystkie oznaki imprezy nie zniknęły. Szafki były porysowane i jednej brakowało drzwiczek. Poduszki z salonu straciły pierze. A lustro w przedpokoju skazało kogoś na siedem lat nieszczęścia. Nie wiem co tu się stało, ale wiem jedno. Ja się nie będę z tego tłumaczyć. Odtworzyłam drzwi do pokoju i westchnęłam z ulgą, że zastałam go tak jak zostawiałam.
Gotowa czekałam na Louisa. Dzwoniłam kilka razy ale debil nie odbiera. Pisałam, dzwoniłam, nagrywałam się na pocztę, i nic. Zabije go jak mnie wystawi. Ale nie zrobi tego, prawda?
Eh, otuliłam się szalikiem i wyszłam z domu. Kierunek dom Lou.
Wysiadłam i zaczęłam walić w drzwi. Otworzyła mi jego mama. Wysiliłam się na uśmiech i grzecznie zapytałam gdzie jej leniwy syn.
Weszłam do pokoju Louisa, tak słodko spał. Właśnie przyznałam przed samą sobą że podoba mi się Marcel a teraz zachwycam tym idiotą. "Słodkim idiotą"
-Lou-szturchnęłam go-Wstawaj- powiedziałam na co chłopak mruknął i nakrył się kołdrą.
-Mel? Co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony
-Wiesz, postanowiłeś mnie wystawić to przyszłam się dowiedzieć dlaczego-założyłam rękę na rękę
-Śpię-jęknął. Jego telefon zaczął dzwonić. Zastanawia mnie który raz z kolei. Mruknął coś w stylu "halo" i po kilku minutach wyskoczył z łóżka, oznajmiając że zaraz będzie.
-Poczekaj chwilę-mówi i wychodzi z pokoju. Ciekawe kto do niego zadzwonił, że tak szybko go przekonał.
Weszliśmy do kawiarni trzymając się za ręce. Z głośników leciała rytmiczna muzyka, zachęcająca do tańca. W środku było sporo ludzi ale było kilka wolnych stolików. Kilka głów zwróciło się w naszą stronę. Wracamy do mojej ulubionej części życia. Bycie w centrum uwagi, wtedy czuję się najlepiej.
-to do Ciebie zadzwonił?- "Nie mogłaś wytrzymać"
-Jen-oznajmił i uśmiechnął się
-A gdzie ty byłaś wczoraj?- "A więc tak się bawimy"
-U Marcela-uśmiechnęłam się z wyższością- Jen-pomachałam do dziewczyny
___________________________________________________
Wybaczcie długość ://
U was też Ksawery nie pozwala na wyjście z domu?
No cóż, wy komentujecie a ja się uczę niemieckiego i pierwiastków
Jeden komentarz, jeden zapamiętany pierwiastek? heheh Powodzenia.
Kocham <3 Do następnego
To jest świetne !!!;3 czekam z niecierpliwoscią na każdy rozdział ! To opowiadanie jest najlepsze .. <3//Najwieksza Fankaa !
OdpowiedzUsuńJejkuuu, dobrze że mi wysłałaś tego linka, bo inaczej, to bym nie mogła wejść :*
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz! <3
~Twoja waluta ;* HHhahahahhah.
Jeeeej , świetny jak zawsze! czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńKamila
xoxo
Super <3 Czekam nn ;]
OdpowiedzUsuńwow :o Tego to się nie spodziewałam! MEL KOCHA MARCELA! Wiedzialam! Tylko on coś musi do niej poczuć :/
OdpowiedzUsuńej, gdzie nowy rozdział? zaczęłam czytać i BOOM nie ma kolejnego :(
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać, możesz mnie informować na tt?
@oliifka
Super kocham to opowiadanie <3 ^_~
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. Zapraszam do mnie : ) http://fanfaction-theroleswerereversedbaby.blogspot.com/ Zapraszam ♥
OdpowiedzUsuńLubie to za mało... ja kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńJaram się*.*
OdpowiedzUsuń