piątek, 15 listopada 2013

Chapter 9

  Jen, siedziała rozmyślając o dzisiejszym wieczorze, zajęła miejsce w autobusie.
Była zauroczona chłopakiem, tak bardzo że nie zwracała uwagi na ocierającego się o nią grubasa. Nie spodziewała się że kiedykolwiek pogada z tym chłopakiem. Myślała o tym dużo. Wiele razy wyobrażała sobie ich rozmowę. Jednak żałowała tego gdyż sądziła że w praktyce może się zawieść. Spodziewała się raczej rozmowy o szkole. A dziś, to słowo nawet nie padło. Z całą pewnością nie zawiodła się na chłopaku. Zaskoczył ją, i to pozytywnie.
Zastanawiała się komu to zawdzięcza. "Melody. To oczywiste. Ale czemu?" Blondynka zrobiła to dla własnych korzyści, ale to jeszcze nie wyszło na jaw. I nie wiadomo czy w ogóle wyjdzie. Bo jak na razie się na to nie zapowiada. 
Spocony grubas w dalszym ciągu opierał się o zamyśloną brunetkę. Ale nie wyglądało na to by jej to przeszkadzało. Była za bardzo rozmarzona. "Marcel". Ten chłopak zajmował jej cały umysł. 
    Duże zaskoczenie, Marcel. Chłopak wyglądający...jak wyglądający. Cichy, poniewierany, ciamajdowaty. Spodobał się komuś z wyglądu. Z wyglądu, no bo z Jen wcześniej nie rozmawiał. A jednak! Ale pamiętajmy że mowa o nowym Stylesie.
"Jest cudowny"

Pov. Melody 
Siedziałam na angielski i słuchałam zawodzeń anglisty. "Współcześni poeci". Interesujące. 
Znowu usiadłam obok Marcela. Wydaje mi się że na stałe zmieniłam miejsce. A co dziwne nauczyciel nie zwrócił na to uwagi. Może wie że tu nie będę gadać. Bo nie będę. Prawda? 
Nigdy nie sądziłabym się o to że opuszczę moją oślą ławkę dobrowolnie. Zdecydowanie odtrącała mnie ta myśl. A teraz zrobiła to z własnej woli. "I czerpiesz z tego korzyści "
-Francuzki pisarz...-Naprawdę nie rozumiem dlaczego ten koleś się tak produkuje. I tak nikt go nie słucha. 
Martwo wpatrywałam się w zegar ścienny. Mi się wydaje, czy naprawdę te wskazówki ruszają się coraz wolniej? 
Ciągle mnie to męczyło, ta sprawa z Marcelem. Jak ktokolwiek mógł mu coś zrobić? Oj, te debile nie mają już życia. "I co się tak przejmujesz?!" Na serio, muszę przestać być wredna sama dla siebie. To męczące. Walczyłam z moją wewnętrzną chęcią zerknięcia na chłopaka obok. "Zwątpiłam w samą siebie"
Dzwonek zadzwonił a ja czym prędzej wybiegłam z klasy. Nikogo taki widok raczej nie zdziwił bo zwykle wybiegam tak z angielskiego. Po drodze do szafki spotkałam moje dziewczyny. Pogadam z nimi trochę i wrócę do "normy". 
Czy ja naprawdę nie zauważyłam tego wcześniej, jak masze rozmowy są puste? Cóż, albo one są bardziej bezsensowne albo ja jakimś cudem zmądrzałam. Ale tego to się akurat nie dowiem więc..
-Widziałam! Jak można ubrać takie buty do takiej bluzki!-jęknęłam przewracając oczami 
-Hhehe, niżej upaść nie można-zaśmiała się Rose. Pękam ze śmiechu, uwierzcie mi. 

Wreszcie mam okazję porozmawiać z Willem i Tome'm. Stali oparci o ściany i cicho o czymś gadali. Prawda jest taka że w tym momencie nie wiem co im powiedzieć. Wszystkie pomysły z mojej głowy nagle wyleciały. I zostałam sama z moją wyobraźnią. Która musi zacząć szybko działać. Wzięłam ze sobą Grubego Jamesa. Jest potężny, wielki i silny, no i wszyscy się go boją. Ale to ja mam u niego specjalne względy. I muszę powiedzieć że jest to pewien zaszczyt. Ma się ten tyłek. Potężny chłopak stanął za mną a ja podeszłam do tych debili. Którzy myślą że są największymi kozakami w szkole. 
-Chłopaki-zaczęłam a oni od razu na mnie spojrzeli. Kurde, nie mogliście dłużej podnosić głów. Gdy byłam już pewna że skupili się wyłącznie na mnie, tak potrafię to wyczuć, kontynuowałam-To wy zrobiliście to Marcelowi?-zapytałam. Chwilę zajęło im skojarzenie faktów. Gdy już to uczynili zaśmiali się i chcieli mi przybić piątkę. O nie! Nic z tego-No właśnie...to nie było fajne-powiedziałam mrożąc ich wzrokiem. Czułam się jak nauczycielka w podstawówce. "To nie było fajne". Lepszego tekstu nie mogłam wymyślić. 
-O co Ci chodzi?-zapytał...jeden z nich. 
-O to co mu robicie. Co wam to daje?-zapytałam. "Od kiedy Cię to obchodzi?" 
-A co Ci tak na nim zależy!-bruknął..jeden 
-Robię z nim projekt i jak coś mu się stanie, i wyjdzie na to że sama będę musiała go zrobić, to po was-wysyczałam każde słowo. W sumie, niezłe kłamstwo. Ale czy na pewno kłamałam? Czy na prawdę chodzi tylko o to? 
-Dobra. Luz-brunet wytrzeszczał oczy 
-Macie mu dać spokój-powiedziałam a oni pokiwali głowami. Jestem straszna? Czy wpłynęła na to moja szkolna pozycja?- A na dodatek. Macie go przeprosić. Tak ładnie, przy wszystkich, głośno-uśmiechnęłam się.  Myśl o skompromitowaniu ich, wydaje się bardzo pozytywna "Wracamyy!" 
-No chyba nie!-krzyknął ten drugi 
-Tak-powiedziałam uśmiechając się wrednie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Patrzeliśmy na siebie, chwilę w milczeniu. 
-Dobra-westchnął i obaj się zgodzili. Ja to mam dar przekonywania. Albo po prostu się boją. Ale uznajmy że to ja tak na nich wpłynęłam. Mam nadzieję że więcej nie będą go zaczepiać. Że dadzą mu spokój. 
-Przypilnuj ich-powiedziałam do Wielkiego.

Na lunchu jak zwykle siedziałam z dziewczynami na podwyższeniu. Co jakiś czas rozglądałam się za tymi debilami. Marcel już jest. Siedzi obok Jen. Więc chyba idzie po mojej myśli. Uśmiechają się. Czyli zrobiłam coś dobrego. To dlaczego nie czuje się lepiej? "Bo zrobiłaś to z egoizmu" No tak, moje trzecie ja nie dawało o sobie zapomnieć. Ale oni się cieszą więc ja też powinnam. Zauważyłam że ja nigdy nie czułam się tak swobodnie w towarzystwie Lou. 
Podekscytowana przygryzłam wargę gdy Ci dwaj weszli na stołówkę, a za nimi Gruby James. 
-Co ci?-Elena zapytała 
-Patrz tam-pokazałam jej głową na stolik, przy którym siedział. Chłopaki podeszli do Marcela, po chwili we trójkę stali i gapili się na siebie. Kilka osób zaczęło ich obserwować. 
-Przepraszamy-powiedzieli niczym dzieci w podstawówce, pod groźnym spojrzeniem wychowawcy. Ale to nie była podstawówka tylko liceum i nie było żadnej wychowawczyni tylko Gruby. Ale fajnie patrzyło się na ich kompromitacje- Od dziś NIKT nie ma prawa go tknąć, czy robić cokolwiek innego!-powiedział głośno by każdy usłyszał. Siedziałam uśmiechnięta i dumna. 
-To twoja sprawka?-zapytała Elena. Na co tylko pokiwałam głową. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnym spojrzeniem, ale kompletnie mnie to nie interesowało. Rose jak zwykle gapiła się na wszystko i głupio uśmiechała. Mój telefon zabrzęczał, oznajmiając nową wiadomość. 
Jedno słowo. A tyle radości. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. No do czasu
aż pojawił się Louis, coraz bardziej mam go dość. Nie wiem co mnie tak nagle wzięło. Wczoraj wieczorem, jeszcze o nim myślałam. Chciałam go już zobaczyć. A jak go widzę to mam ochotę się schować. Coś jednak jest w stwierdzeniu "kobieta zmienną jest". 
Wysiliłam się na uśmiech do chłopaka ale i tak nie spuszczałam Marcela z oczu. "Byle do 17". Czemu tak bardzo zaczęło mi się podobać to chodzenie do niego? Dlaczego tak bardzo mi na tym zależy? Chcę poznać już odpowiedzi. 
____________________________________________
Hej! Dziś rozdział wcześnie ;> Co wiąże się z moim szóstym dniem nauki ;)
A więc pozdrawiam ze szkoły xD #nie #fajnie 
*"Trzecia ja" Melody-Melody. Melody-w szkole i Melody-sumienie ;> 
~komentujcie ♥ 

5 komentarzy:

  1. ŚWIETNE NIE WIEM CO DODAĆ WIĘCEJ !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy1:34 PM

    Super !!! Czytam twoje opowiadanie od pierwszego rozdzialu i odliczam dni do kolejnego !! Mam naszieje ze Marcel zacznie cos czuc do Melody a nie do Jen :ooo

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, świetny rozdział! <3 szkoda , że taki krótki :( ALE I TAK ZAJEBISTY! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy4:21 PM

    KOCHAM! Uwielbiam to powiadanie, jest jednym z moich ulubionych ;D
    Masz talent xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy11:20 AM

    Cudowny blog! *.* Czekam na następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń