sobota, 23 listopada 2013

Chapter 10

Pov. Melody

Szybkim tempem szłam w stronę domu Marcela. Szyłam szybko, nie dlatego że marzłam, lecz dlatego że chciałam go już zobaczyć. Co jest dziwne. A dziwniejsze jest to że na myśl o naszym spotkaniu strasznie bolał mnie brzuch. Żołądek mi się skręcał, ale o dziwo było to przyjemne uczucie. Było to coś nowego. Zaciskałam palce w pięści próbując ukryć zdenerwowanie.
Delikatnie zapukałam i aż mi się słabo zrobiło gdy usłyszałam otwieranie zamaka. "Co ja mu powiem?" "O czym będziemy gadać?" "Jak się zachować?". A potem dotarło do mnie że to tylko projekt, że nie ma się czego stresować, że nie to nic dla mnie nie znaczy. No nie powinno nic znaczyć, ale jest jakoś inaczej.
-Hej-uśmiechnęłam się na widok tych użelowanych włosów
-Cześć-odwzajemnił uśmiech i wziął ode mnie moją torbę. Nigdy tego nie robił, ale i ja nigdy nie zdejmowałam u niego butów. Siedziałam w nich z kurtką pod pachą, gotowa w każdej chwili do wyjścia. Dziś zrobiłabym wszystko by dłużej tu zostać.
Powiesiłam kurtkę i weszłam za chłopakiem po schodach. Otworzył przede mną drzwi do pokoju i puścił przodem. Co było bardzo słodkie. "Melody, spokój!"
Dopiero teraz zauważyłam jak jego pokój wygląda. Na prawdę byłam aż taką ignorantką? Na wprost drzwi było wielkie okno, po prawej stał regał z książkami a po lewej duże biurko. Oprócz łóżka, które było całkiem wygodne miał też szarą kanapę. Nic specjalnego a jednak coś wyjątkowego.
Uśmiechnięta usiadłam na krześle przy biurku, bo możliwość kręcenia się na tym krzesełku bardzo przyciągała. Chłopak położył jej torbę na blacie biurka i usiadł na kanapie. "Tylko nie niekomfortowa cisza"
-Mamy już 17 rozdziałów-powiedział
-Na ile?
-40-powiedział przeglądając notatki. Dziwne że taka krótka książka a tyle rozdziałów. A my nie jesteśmy nawet w połowie co oznacza więcej czasu z chłopakiem. "Wcale Cię to nie cieszy"
-Mamy czas do połowy maca-wzruszyłam ramionami
-Jakoś tak z miesiąc jeszcze-też wzruszył ramionami jakby go to nic nie obchodziło.
-A jak tam z Jen?-zapytałam lekceważąco, no bo czemu miałaby mnie obchodzić. A tym bardziej to czy się przyjaźnią, spotykają, czy idą razem na bal, imprezę czy cokolwiek innego. Nie obchodzi mnie to! Ale nie są razem? Prawda?
-Dobrze-powiedział, mało, ja potrzebuję informacji
-To dobrze-wzruszyłam ramionami i zabrałam się za czytanie i rozważanie kolejnego rozdziału

Marcel idzie z Jen na tą imprezę. Czemu jestem zła? Przecież o to mi chodziło. A teraz jeszcze zabieram tą dziewczynę na zakupy. Potem idę z Marcelem ale to będzie przyjemne. Z nią może być gorzej. Wolę już te ohydne kamizelki chłopaka niż jej podarte spodnie. Umówiłyśmy się w centrum o 17, no i ominęła mnie praca z Marcelem.
Idzie, w tych swoich obdartych dzwonach. NIE! Po prostu nie!
-Cześć-uśmiechnęła się, odwzajemniłam jej uśmiech nic nie mówiąc by przypadkiem nie wypalić "Nawet nie myśl że będę miła". Weszłyśmy to sklepu z odzieżą z lat 70-tych. Tylu falbanek na raz to jeszcze nie widziałam. Ekspedientka próbowała z naleźć coś dla Jen, ale wszystko co pokazywała nie pasowała. Albo nie ten kolor, albo butów bym do tego nie znalazła, albo dziwny krój.
-W takim razie czego pani szuka?-zapytała mnie siląc się na miły głos, choć widziałam jak zaciskała szczękę. ekspedientki mają ciężką pracę. 
-Dla niej...coś czerwonego, bez falbanek-uśmiechnęłam się. Kobieta pokiwała głową i przewróciła oczami myśląc że tego nie widzę. Weszła na zaplecze i wyszła z czerwoną sukienką. Wydaje mi się że jest idealna. Brunetka wzięła ją a w jej oczach nie było nic. Żadnej reakcji. Ma na rękach swoją idealną sukienkę i nic. Ja bym tak nie potrafiła. Rozejrzałam się i chwyciłam pierwszą lepszą sukienkę w moim rozmiarze. 

Pov. Jen 
Zakupy z Mel to ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę i ona widocznie również. "Dla Marcela" powtarzałam w głowie by "przypadkiem" jej nie walnąć.  Dlaczego ona czterdzieści minut wybierała dla mnie sukienkę a sama wzięła pierwszą lepszą. Zostawiając ją w tyle weszłam do dużej przymierzalni. Ostrożnie odwiesiłam sukienkę na haczyk i zdjęłam koszulkę przez głowę.  Zdejmując ją zobaczyłam w lustrze Melody za mną. Czy ona właśnie mi weszła do przymierzalni?! Spojrzałam na nią dziwnie, modląc się by odebrała to jakoś zachętę do wyjścia. Bo przecież  nie powiem jej by se poszła, nie mam tyle odwagi. O ile w ogóle jakąś mam. Dziewczyna zdjęła koszulkę a ja nie mogłam przestać patrzyć na jej płaski, wysportowany brzuch. Od dzisiaj nie obijam się na wf-ie. Zażenowana wciągnęłam swój brzuch i szybko naciągnęłam na siebie sukienkę. Wyglądałam ładnie ale dziwnie się czuła, i nie chodziło o towarzystwo Melody, ja po prostu nie noszę sukienek. A jeszcze gorsze jest to że ona wzięła pierwszą lepszą i wygląda świetnie! No ale to ona, ona jest po prostu perfekcyjna. Nawet w worku na śmieci wyglądałaby super. To zdecydowanie nie fair. Nie można być tak ładnym? Nienawidzę jej za to. 
-I jak?-zapytała mnie. 
-Jest ładna-powiedziałam-wezmę ją-oznajmiłam i zamknęłam się w przymierzalni. Nie miałam ochoty więcej łazić z nią po sklepach. Mam sukienkę więc to koniec. 
-Ok, teraz po buty-klasnęła podekscytowana w dłonie. Jęknęłam w duchu i poczłapałam za blondynką. Tylu butów to ja w życiu nie widziała. A co lepsze Melody ma co drugą parę. Skąd wiem? Chodzi w tą i we wtę wyliczając "Te mam...Te fu..Tych nie chcę...Te się porwały...Mam...Mam". Ona na prawdę jest szurnięta. 
-Czarne szpilki?-zapytała. Chwilę zajęło mi upewnienie się że na pewno mówi do mnie, a nie do siebie. Z nią to nigdy nie wiadomo. 
-Nie noszę-powiedziałam rozglądając się za jakimiś płaskimi butami, ale cóż nie zbyt mi to wychodziło. Za dużo tego oczopląsu dostaje. Jak ona cokolwiek tu odnajduje. 
-To zaczniesz-wzruszyła ramionami i podała mi pudełko butów. I takie pytanie skąd ona wie jaki mam rozmiar?  Zdjęłam moje stare trampki i zajęłam wysokie, za wysokie obcasy. Nawet nie stanęłam a już czuję jak mi stopy odpadają. Żyły na moich stopach stały się bardziej widoczne niż powinny. 
-Nie wstanę-powiedziałam widząc jej zachęcające spojrzenie
-Czemu? To łatwe po prostu podnosisz tyłek-powiedziała. Wiem jak się podnieść idiotko, problem z zrobieniem kroku i utrzymaniem równowagi, której przy mojej koordynacji ruchowej nie utrzymam. Podała mi rękę a ja ja delikatnie złapałam. Wstałam i od razu nogi zrobiły mi się jak z waty. Teraz mam za co podziwiać połowę dziewczyn z mojej szkoły. Podziwiam je za to że potrafią w tym czymś chodzić. 
-Wiesz to jednak nie dla mnie-powiedziałam cicho. Czemu ja się przy niej krępuje? 
-To proste-zachęciła-Najpierw pieta potem palce-nakierowała. Mi ciężko było zrobić krok w tych butach a w zeszłym roku na dzień sportu cheerleaderki grały w nich w piłkę. 
-Dobra, pouczymy się w domu-powiedziała po moich kilku nieudanych próbach przejścia kilku kroków. Westchnęłam z ulgą i szybko zdjęłam buty, obiecując sobie "nigdy więcej"



Melody siedziała na łóżku rozmyślając o..wszystkim. Jak szybko przywiązała się do Marcela i jak się zmieniła. Zaczęła dostrzegać rzeczy dawniej niewidoczne, zaczęła zwracać uwagę na ludzi, którzy ją otaczają i tą całą sztuczną atmosferę wokół niej. Głaskała swojego małego pieska i próbowała powstrzymać łzy. Co jej nie do końca wychodziło. Siedziała tak od godziny słuchając smutnych piosenek. Jej rodzice wyjechali na jakieś szkolenie zostawiając ich z opiekunką. Wibrowanie jej telefonu oznajmiło jej wiadomość której nie specjalnie miała ochotę czytać. Pewnie kolejny sms z zaproszeniem na imprezę. 
Takiej treści się nie spodziewała. Zupełnie nie wiedziała o co chodziło. Zrzuciła słuchawki i zbiegła po schodach. Drzwi były otwarte przez co zimne powietrze wlatywało do wnętrza domu. Gdzieniegdzie stały pełne puszki a w salonie Josh z kolegami ustawiali głośniki
-Co ty robisz?-zapytała. Chłopaki się odwrócili a w oczach kilku starszych pedofilii można było dostrzec dziwny błysk.
-Imprezę-powiedział ustawiając kolumnę
-Gdzie pani Marchel?-zapytała rozglądając się za kobietą
-Ma wolne-zaśmiał się i przybił piątkę z jednym z kolegów. Dziewczyna obróciła się na pięcie i zamknęła się w pokoju. Nie miała zamiaru brać w tym udziału. Zazwyczaj jak rodzice wyjeżdżają rodzeństwo urządza jakieś imprezy ale połowa z nich nie skończyła się dobrze. I tym razem się na to nie zapowiadało.






______________________________
No i mamy kolejny!
Wybaczcie ale w połowie pisania zmieniła mi się czcionka i nie mam pojęcia jak to zmieić #INFORMATYCZKA

5 komentarzy:

  1. fajny rozdział, wydaje mi się że Melody zaczyna coś czuć do Marcela <3 czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D a i nie martw się ze mnie jeszcze gorsza informatyczka xd
    Kamila
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy8:21 PM

    Uwielbiam to opowiadani! SKARBIE ;* Uwielbiam Cię za nie!!

    OdpowiedzUsuń
  3. dalej błagam @official_SaraSt

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy1:32 PM

    Kocham Kocham Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń