niedziela, 6 kwietnia 2014

Chapter 23

Pov Melody

Siedziałam z Marcelem oglądając jakiś teleturniej dla "szczególnie uzdolnionych". Nie było to zbyt ciekawe
i w normalnych okolicznościach bym się na to nie zgodziła. Ale dla Marcela mogę się poświęcić.
Nogi miałam położone na kolanach chłopaka i bawiłam się jego telefonem. Zazwyczaj nie chciał mi go dawać, ale jest tak zajęty oglądaniem, że nawet gdybym siedziała tu nago to by nie zauważył.
-Melody ktoś do Ciebie dzwoni-powiedział podając mi telefon, ciągle patrząc w ekran-Kto dzwoni?- zapytał gdy długo nie odbierałam.
-Pani Richardson- powiedziałam cicho, nie wierzyłam że dzwoni. Czemu dzwoni?
-To odbierz- powiedział jakby to było takie proste. Przełknęłam ślinę i zebrałam w sobie odwagę by przesunąć palcem po ekranie przeciągając zieloną słuchawkę.
-Halo?- powiedziałam i po mimo starań mój głos i tak zadrżał
-Melody tu mama Sue - niepotrzebnie się przedstawiła
-Dzień dobry- przywitałam się i coraz bardziej się denerwowałam
-Wybacz że dzwonię, wiem że się nie przyjaźnicie z Sue od..
-Odkąd ją olałam- powiedziałam szczerze, zdając sobie sprawę że kobieta szuka takiego określenia by mnie nie zranić
-Tak..em słuchaj, bo ona miała wypadek. Ma częściową amnezję i nie pamięta ostatnich lat. Nie chce
z nikim rozmawiać, no oprócz Ciebie. Nie wiem czy powinnam o to prosić...ale...jakbyś chciała..to możesz przyjść i z nią porozmawiać-powiedziała cicho. Była przybita. Dość dobrze znam panią Richardson i wiem że na pewno przeżywa wypadek córki. Podała mi adres po czym się rozłączyła, nie czekając na moją reakcję.
Zastanawiam się ile musiało ją to kosztować. Ten telefon do mnie. Nigdy nie była typem osoby, która chętnie przyjmowała pomoc. Pamiętam jak kiedyś zepsuła jej się pralka, mama chciała jej oddać naszą starą, bo akurat ją wymieniała, gdyż nie pasowała do nowego wystroju domu, nie przyjęła jej od razu. Trwało to około miesiąca zanim ją wzięła. I gdyby nie to że pranie w rękach nie było takie skuteczne,
 nie przyjęłaby jej. A po tym codziennie przez dwa tygodnie przynosiła obiad dla całej naszej rodziny. Pani Richardson to kobieta z klasą i zasadami, każdy o tym wie i za to ją szanuje.
Sue wychowuje sama, gdyż jej mąż wyjechał "do pracy" i nie wrócił, jak wyjechał w 2000 tak nie wrócił.
     Sue Richardson znam, a raczej znałam, od zawsze. Poznałyśmy się w przedszkolu i od tego czasu stałyśmy się nie rozłączne. Wszędzie chodziłyśmy razem. Byłyśmy bardzo zżyte.
Spędzałam wakacje z jej rodziną nad jeziorem podczas gdy moja zwiedzała domy mody.
Mieszkałam u niej gdy rodzice wyjeżdżali.
Byłam z nią zawsze. Od zawsze i miałam być na zawsze.
Wiecznie się wygupiałyśmy, robiłyśmy siarę na mieście, za głośno się śmiałyśmy, za dużo mówiłyśmy.
Ona była, gdy nikogo nie było. Miałam tylko ją, Ale to mi nie przeszkadzało. Potrzebowałam tylko jej.
Ale to olałam. Zostawiłam moje szczęście. W połowie pierwszego roku zaczęłam ją zostawiać. Odwoływałam nasze spotkania. Wystawiałam. Wykręcałam się z wspólnego spędzania czasu.
Czasem nawet blokowałam na różnych portalach.
To wszystko przez tą popularność. Ta głupia chęć bycia kimś. Ta głupia potrzeba bycia zauważalnym.
To bezsensowne zainteresowanie. Te głupie bycie w centrum uwagi.
Zatraciłam się w tym. Zostawiłam ją dla pustych lalek, którą po jakimś czasie się stałam.
Tyle razy sięgałam po telefon by do niej zadzwonić, lecz po chwili przypominałam sobie że nie mogę.
Kilka razy po szkole kierowałam się do niej po czym w połowie drogi cofałam się z słowami Bonnie
w głowie. "Będziesz tu gwiazdą. Będziesz jak ja. Nie możesz się z nią zadawać. To Ci nie pomoże 
w zdobyciu popularności. Musisz udawać, że wszyscy są twoimi najlepszymi przyjaciółmi. 
Z nią nie dasz rady". 
Gdy Bon mi o tym mówiła była poważna. Mówiła o tym jak o czymś wielkim, trudnym do osiągnięcia.
Jakby od tego zależało moje życie.
Brakowało mi jej i brakuje. Ale byłam zbyt dumna, zadufana by to przyznać.
Zawiodłam ją. Zawiodłam jedyną osobę, która zawsze we mnie wierzyła. Straciłam to.
Wchodziłam do niej bez pukania krzycząc "co tam dziwko". Straciłam to.
Dzwoniłyśmy do siebie i gadałyśmy całą noc. Straciłam to.
Siedziałyśmy w małym domku na drzewie narzekając na dzieci grające w piłkę. Straciłam to.
Jadłyśmy wszystko, jęczą że nigdy nie będziemy miały idealnej figury. Straciłam to.
Zastąpiłam moją nieidealną, zabawną, pełną życia i pomysłów Sue. Na typowe, sezonowe dziewczyny, którym brakowało iskry.
Zapomniałam o niej. Zapomniałam o części siebie.
Nasze zdjęcie dalej stoi w moim pokoju, od jakiegoś czasu w potłuczonej ramce. Ale i tak jej nie zmienię, bo dostałam ją od niej. Nie mogłam i nie mogę jej wyrzucić.
     -Co się stało?-zapytał Marcel wreszcie odrywając wzrok od telewizora
-Moja Sue jest w szpitalu-powiedziałam otępiała- Miała wypadek
-Sue?-zapytał zdziwiony
-Tak. Moja była najle..siostra- poprawiłam się
-Była?
-Tak. Przyjaźniłyśmy się od dziecka, a potem ją olałam. Dal tej cholernej popularności-powiedziałam
i już nie mogłam powstrzymać łez. Dusiłam się nimi. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, pozwoliłam
sobie na odczuwanie uczuć w pełni. Nie tłumiłam tego.
Chłopak mocno mnie przytulił. Potrzebowałam tego, kogoś by był ze mną i ze mną to przezywał. Po dłuższej chwili odsunęłam się od chłopaka i usiadłam po turecku. Brunet podał mi chusteczki i czekał aż coś powiem.
-Ona ma amnezje. Częściową. Chce rozmawiać tylko ze mną ale nie pamięta co jej zrobiłam.
-Chcesz do niej iść?- zapytał
-Nie wiem. To nie będzie podłe?
-Nie wiem. Ale możesz to przecież naprawić. Odnowić waszą przyjaźń-zaproponował- Powiesz jej
o wszystkim, wyjaśnisz. Nie jesteś tą samą osobą co kilka miesięcy temu i wiesz o tym-powiedział i złapał mnie za rękę. To niesamowite, że nawet gdy nie do końca wie o co chodzi, potrafi mnie pocieszyć
i doradzić. Jest najlepszy.

Pov Jen

Wracałam z Lou ze szkoły. Miła odmiana iść sam na sam.
-Jen, przepraszam za ten bal-powiedział przerywając ciszę
-O co chodzi?-zaśmiałam sie zdezorientowana
-Wiem, że czułaś się niezręcznie a ja nie zrobiłem z tym nic. Nie odeszliśmy od Mike i reszty. Chciałem żebyś się świetnie bawiła a nie czuła dziwnie i...no wiesz-wyjaśnił
-Lou, było cudownie. Naprawdę świetnie się bawiłam. Dziwnie się czułam w tym towarzystwie,
ale ty byłeś i to było najważniejsze-uśmiechnęłam się ciepło a chłopak przygryzł wargę
-Więc...czemu ciągle...em..no wiesz...patrzyłaś na Marcela?-zapytał jąkając się. Uśmiechnęłam się choć w środku byłam sparaliżowana i jak najbardziej nie było mi do śmiechu.
-Sprawdzałam czy to na pewno on-wymyśliłam. W sumie, nie wiem czemu na niego zerkałam, jakoś mnie tak ciągnęło.
-Jen, ty mnie teraz nie zostawisz, prawda?-zapytał słabo. Jak on mógł tak pomyśleć?
-Lou oczywiście że nie. Nie mogłabym. Nie wytrzymałabym, nie wytrzymuje jak więcej niż godzinę się
z tobą nie kontaktuje- wyjaśniałam uśmiechając się. Czułam się winna. Jak mogłam zapomnieć o Louis'ie
i myśleć o Marcelu. To śmieszne.
-To dla mnie nowe-powiedział cicho
-Dla mnie też-przyznałam
-Boże nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Całą noc myślałem że mnie zostawisz-powiedział i zaśmiał się.
Nie pozostało mi nic innego jak do niego dołączyć. Jak mógł o tym pomyśleć, jak ja mogłam dać mu takie znaki?
-Mama zaprasza Cię na obiad-powiedziałam by przerwać krępującą ciszę
-Mnie?-zdziwił się
-Tak, chce się upewnić, że jesteś żywy, albo że Ci nie płace-zaśmiałam się
-Wiara rodzicielska. Jasne, że przyjdę-pocałował mnie w skroń na co poczułam się dziwnie. Każdy gest z jego strony był taki szczery, pełny uczuć i troski. Dlaczego ja tak nie mogę? Dlaczego mam wątpliwości? Dlaczego o nim myślę?

______________________________________________________
Co sądzicie? Kocham Was i dziękuje za komentarze <3
Jamie_Campbell_Bower

Liebster Award :)


1. Słuchasz jakichś rockowych kapeli? Jeśli tak to jakich?
-Kocham Black Sabbath, ale to raczej hard rock :)

2. Ostatnio oglądany serial.
-GLEE, GLEE, GLEE

3. Ulubiony smerf :)
-Ciamajda, tak mi się żal robi, że on się tak wywraca, więc go lubię, żeby mu nie było przykro

4. Jaki kolor lakieru masz aktualnie na paznokciach?
-Nie maluję, gdyż moja katolicka szkoła nie pozwala na takie "wybryki" lol 

5. Jak lubisz spędzać wolny czas?
- Puszczam muzykę i tańczę udając że jestem w teledysku, to normalne 

6. Jaką książkę przeczytałaś najwięcej razy?
-Trylogie "Demoniczne maszyny"

7. Masz jakieś zwierzątko? Jeśli tak to jak się wabi?
-Mam rodzeństwo, ale to się chyba nie liczy 

8. Co Cię skłoniło do pisania?
-Wcześniej pisałam takie..typowe fanfiction ale nie wiem czemu zaczęłam 

9. Ostatnio słuchana piosenka.
-5 second of summer - heartbreak girl

10. O czyim koncercie marzysz?
-One Direction :))

11. Jaki masz stosunek do bananów...? :)
- "To są dziwne owoce. To nie są owoce. Owoce są okrągłe. A banan jest podłużny." ~S. 

7 komentarzy:

  1. Anonimowy6:28 PM

    Fajny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz taki talent, że na prawdę mogę tylko pozazdrościć! :) Lepszą już być nie można :)
    Cieszę się, że jeszcze nie skończyłaś pisać i mam nadzieję, że jeszcze dłuuugo będziesz pisać to opowiadanie, gdyż jest ono bardzo wciągające i uzależniające... JAK PIZZA I KABANOSY hehe
    Kocham Cię<3
    Your Adeline
    lol!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy4:06 PM

    Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy7:16 PM

    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! <3 hahah banany to serio dziwne owoce :) / Oliwia

    OdpowiedzUsuń
  5. twój blog został nominowany , więcej informacji tutaj http://my-diary-my-love-story.blogspot.com/p/liebster-awards-2.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy5:40 PM

    Świetne to jest !!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń