-Hej-uśmiechnęła się przez ramię-I jak tam w szkole?- "Zawsze to samo pytanie"
-W porządku-odpowiedział wymijająco
-Mógłbyś już przestać się tak ubierać to jest okropne-jęczy patrząc na jego ubiór
-Nie, widzisz jacy ludzie są powierzchowni. Nie chcę tego co było wcześniej-mówi tym samym kończąc temat. Pani Styles wzdycha wiedząc że to definitywny koniec rozmowy
-Z kim robisz projekt na angielski?-zmienia temat
-Z Melody-wzrusza ramionami. Kobieta podnosi brew wyczekująco- Harris-dodaje. Brunetka uśmiecha się krzywo i stuka drewnianą łyżką w spód garnka.
-Wiesz jak się nazywają jej rodzice?-pyta "Jasne, każdy wie o niej wszystko!"
-Cherry i William-odpowiada pewnie i zaskakująco szybko
-Will-mówi przez zaciśnięte zęby- Umawiał się z Maris a potem ją rzucił dla tej całej Cherry-z obrzydzeniem wymawia każde słowo.
-Maris ta twoja koleżanka co mieszka obok?-przechyla głowę na prawo
-Tak. Spotykali sie ponad pół roku..-ciągnie "Tak, mamo na prawdę chcę słuchać kolejnej historii o twojej nie udanej miłości. I nie interesuje mnie że to nie o Ciebie chodzi, choć jestem prawie, że pewny że i ty się w nim kochałaś... "
-Tak wiesz muszę iść....podlać kwiatki-bełkocze- Melody przyjdzie około 17-oznajmia i szybkim krokiem wychodzi z kuchni.
-Pewnie pasztet-kobieta mruczy pod nosem. "Co z tego że ojciec był przystojny pewnie odziedziczyła genty po tej kapuścianej matce" Oj, nawet nie zdaje sobie spray jak bardzo się myliła...
Marcel ściąga okulary i zabiera się za sprzątanie pokoju i "podlewanie" kwiatków.
-Raz! Dwa! Trzy! Cztery!-Melody wyklaskuje rytm. Od godziny powtarzają ten sam układ-Wyskok! Noga!-nakierowywała grupę-Ok, idealnie-uśmiecha się- Ale..-"no oczywiście" - Libby... staraj się wyżej podnosić nogę, Annet, nie trzęś się tak. A ty Yasmine mogłabyś rzucić te 3 kilo-mówi pobłażliwie i klaska dłonie wskazując szatnię. Zaczynają się rozmowy, śmiechy i jęki bólu. Tu nie chodzi o to że tamte dziewczyny były gorszę, tu chodziło o to by pokazać swoją wyższość. -Ej, musimy iść dziś do tego butiku na rogi 45 są MEGA przeceny!-ogłasza podekscytowana -Nie mogę...Muszę iść robić ten projekt-jęczy-Po co tak wcześnie?-dziwi się Rose-Bo to dużo pacy i my musimy jeszcze jakieś durne wykresy robić-wyjaśnia -Wykresy? To książka nie zadanie z matmy!-This is logic! Ale to mają być wykresy wskazujące ilość sprzedanych książek, ilość tłumaczeń, ilość czytelników..bla bla bla-tłumaczy -Ten koleś się na was uwziął-Elena przewraca oczami -Najwyraźniej, a na mnie to chyba najbardziej-ściąga koszulkę i wrzuca ją nie dbale do torby
-Em..dzień dobry...Jest Marcel?-pyta
-T-tak-jąka "To chyba rodzinne" -MARCEL! woła i po chwili po schodach szedł chłopak potykając się
o własne nogi "I dalej ma na sobie ta okropną kamizelkę". Na ostatnim schodku chłopak zahaczył
o powietrze
i ledwo co udało mu się nie upaść. "Jakim cudem on jeszcze żyje"
-Cześć-wita się drapiąc w kark
-No hej-ledwo co się uśmiecha
-Em..chodź na górę-mówi i pokazuje na schody. Jest niezręcznie? Jest bardzo niezręcznie.
-Czytałeś?-zapytała po drodze
-Tak, z tysiąc razy! Moja ulubiona bajka z dzieciństwa-wyjaśnia
-Moja też!-powiedziała dziewczyna zanim zdążyła się zastanowić. Chłopak się zaśmiał. A dziewczynę przeszły ciarki od tego głębokiego głosu.
-No to od czego zaczynamy?-zapytała
-Hm...opis każdego rozdziału-zmrużył oczy
-Ale tego jest tak dużo-jęknęła
-Mamy miesiąc....nie cały...ale miesiąc-wzruszył ramionami
-Biorę pierwszy-powiedziała i usiadła na łóżku. "Wygodne". Skrzyżowała nogi w kostkach i na kolanach położyła książkę i notes. Nie było to jakoś specjalnie trudne, oboje znali tą bajkę na pamięć. Bo, jak już było wspomniane to ich ulubiona bajka z dzieciństwa.
-Dobra koniec zaraz oczy mi wypłyną i ręka odpadnie-jęknęła dziewczyna waląc głową o ścianę
-Piszesz to 10 minut-powiedział ze zdziwieniem
-I to o 7 za dużo-wyjaśniła
-Jezu, serio, kobieto?! To jak ty odrabiasz lekcje?-zdziwił się
-Nie odrabiam..-powiedziała po chwili. Kłamstwo. Spędzała nad lekcjami sporo czasu. Była mądra. Ale trzeba było to ukrywać. Mądre dziewczyny nie są hot.
-253164415-5265265 to się równa?
-2.531644e19-odpowiedziała natychmiastowo-Eee to znaczy dużo-uśmiechnęła się głupkowato
-He, udam że tego nie słyszałem-obrócił się na krześle. Może i by wyszło to fajne gdyby nie walną kolanem o kan biurka. Blondynka zaczęła się śmiać, po chwili tarzać po podłodze.
-Tak bardzo śmieszne-powiedział nadąsany
-He, to było dobre-otarła łzy
-Dobra starczy chociaż tu mogłabyś się ze mnie nie nabijać-powiedział
-Cokolwiek-mruknęła i z powrotem usiadła na łóżko. Marcel wrócił do pracy a dziewczyna zaczęła pisać z Louisem.
"Hej ;*"
"Co tam??"
"Straaaasznie się nudzę ;c"
"To co ty takiego robisz?"
"Ten durny projekt ;/"
"Hahaha"
"Tak bardzo zabawne, ale ja tu zaraz usnę!"
"To niech ci ten frazjer kawę zrobi"
"Dobra myśl ;D"
-Marcellll-zaczęła
-Tak?-pytanie odrywając wzroku od kartek
-Zrobisz mi kaweee-pyta robiąc słodką minkę
-Emm. tak. Jasne już-mówi i zbiera się do wstania. Wychodzi zahaczając o łóżko.
Po chwili przychodzi o dziwo z pełnym kubkiem. Jakimś cudem udaje mu się niczego nie wylać....No prawie. Podaje Melody kubek w tym samym czasie wylewając na nią zawartość kubka. Gorącą ciecz prosto na białą koszulkę dziewczyny ......
_____________________________________________________________
Hej!
Jak już może zauważyliście rozdziały będą się pojawiać co sobotę.
Będzie to lepsze rozwiązanie niż, dodawanie rozdziałów "po kolei"
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania <3